Konserwacja akt - list w butelce

Zaczęty przez Asmund, Listopad 06, 2017,

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Asmund

Witam,

na wstępie krótko do administracji: jeśli ten wątek dodałem w złym dziale, to z góry przepraszam i proszę o przeniesienie/odpowiednie instrukcje. Szukając podobnych tematów (konserwacja), większość znalazłem w rubryce AZ, dlatego umieszczam go tutaj. De facto jednak moje pytanie nie dotyczy spraw służbowych i prowadzenia AZ, a zupełnie prywatnego znaleziska.

Ad rem: Podczas remontu anonimowy znajomy ;) znalazł u siebie pod podłogą list w zakorkowanej butelce. Ta była opatrzona niemiecką etykietą, niestety prawie całkiem zdartą i niezbyt czytelną. Hipoteza robocza - naszą przesyłkę należy datować na II WŚ, ewentualnie wcześniej. Butelka mała, jakieś 025-033 l. Korek był lekko zmurszały i w trakcie przenoszenia wypadł, więc do środka dostało się już powietrze. Kartka jest zwinięta w rulon, od zewnątrz czysta, rulonik na tyle cienki, że dałoby się go wyjąć przez szyjkę bez większych problemów. Szary, przybrudzony, zmięty, śladów pleśni na oko brak.

Chcielibyśmy wyciągnąć ten liścik, rozwinąć go i odczytać nie niszcząc przy tym papieru. Wszystko to naturalnie we własnym zakresie. I tutaj pytanie do braci archiwalnej bliżej zaznajomionej z konserwacją akt:

1) czy potrzebne są jakieś szczególne środki ostrożności albo czynności przygotowawcze, żeby nie zniszczyć tej kartki?
2) jeżeli tak, to jakie?

pozdrawiam!

Aleksander Korolewicz

Najlepiej zwrócić się do najbliższego archiwum posiadającego pracownie konserwacji, względnie do innej instytucji.
Takie coś łatwo zniszczyć albo wyciągając, albo rozwijając po wyciągnięciu, zależy od stanu zachowania i właściwości papieru. Może nawet zajść potrzeba rozcięcia butelki.
Ponadto, po wyciągnięciu w zasadzie będzie konieczne "ustabilizowanie" materiału przez specjalistę.
Że o ewentualnym zagrożeniu mikrobiologicznym też napomknę.
"Nie róbcie tego w domu". ;)

Asmund

Dziękuję za odpowiedź. Oczywiście, spodziewałem się właśnie czegoś w stylu "skontaktuj się z właściwym miejscowo AP" ;). Jest to niewątpliwie uniwersalne remedium na 99,9% bolączek trapiących archiwistów zakładowych, tyle że znalazca raczej nie będzie chętny na skorzystanie z pomocy instytucjonalnej. A tutaj wszystko zależy od woli właściciela. Oczywiście w ostateczności przynajmniej zadzwonię i wywiem się co i jak (koszta zwłaszcza!), ale póki co szukam rozwiązań najprostszych i pytam właśnie o to, jak można to zrobić w domu?

Najlepiej skutecznie i niedrogo. Czy to w ogóle możliwe?
Poproszę o konkretne wskazówki.

Bolek

Swego czasu w miesięczniku Odkrywca były zamieszczane różne porady dotyczące konserwacji. Możesz spróbować poszukać potrzebnych informacji.
prawy obrońca lewego słupka

Filip Kwiatek

Również odradzam samodzielne manipulowanie przy znalezisku. Jeżeli właściciel ma niechęć instytucjonalną "państwową", to niech skorzysta z porad archiwów społecznych, np. Fundacja Archeologia Fotografii, Ośrodek Karta lub po prostu z porady konserwatora - na ASP lub w sieci można znaleźć wiele ofert prywatnych.

Asmund

Cytat: Bolek w Listopad 06, 2017,
Swego czasu w miesięczniku Odkrywca były zamieszczane różne porady dotyczące konserwacji. Możesz spróbować poszukać potrzebnych informacji.

Dzięki za namiar. Faktycznie, jest dużo fajnych linków związanych z tą gazetą. Na jej forum są dyskutowane różne przypadki, poczytam i się rozejrzę. Tu mała ciekawostka ku poprawie humoru:
http://odkrywca.pl/list-znaleziony-w-butelce-,760436.html
;)

Zasięgnąłem też rady u znajomych związanych z konserwacją (AP, ASP), jeżeli w sprawie będzie postęp i właściciel wyrazi zgodę to chętnie dam znać w tym temacie.

Cytat: Filip Kwiatek w Listopad 07, 2017,
Jeżeli właściciel ma niechęć instytucjonalną "państwową", to niech skorzysta z porad archiwów społecznych, np. Fundacja Archeologia Fotografii, Ośrodek Karta lub po prostu z porady konserwatora - na ASP lub w sieci można znaleźć wiele ofert prywatnych.

Zaproponuję to znalazcy i zrobię rekonesans. Ciekawe, czy te oferty są w miarę sensowne cenowo...

Asmund

Cóż panowie, z dużej chmury mały deszcz.

Wbrew Waszym radom, tudzież głosowi rozsądku, zabrałem się za to samemu. Długa pinceta w dłoń - i bez trudu dało się wyciągnąć brudny zwitek. Był kruchy, więc potraktowałem go zgodnie ze wskazówkami koleżanki po Toruniu: umieściłem w zaimprowizowanej komorze wilgotnościowej. Komorę zmajstrowałem z dużej patelni, deski do krojenia i folii śniadaniowej  ;D

Udało się kartkę rozwinąć i odczytać treść, a potem obciążyć rogi - i do komory. Następnie włożyłem ją pomiędzy 2 arkusze papieru śniadaniowego i przygniotłem książkami. Teraz jest równiusieńka i rozprostowana, gotowa do lądowania w teczce. Gdyby rzeczywiście była wartościowa, to wypadałoby ją jeszcze spróbować trochę odczyścić, np. miękkim pędzelkiem (?).

Ale co to za kartka?

Wierzch zaadresowanej koperty z reklamową pieczątką! Znaczek z niemieckim orzełkiem i stempel z lat dwudziestych. Nic więcej, żadnych map skarbów, wiadomości o ukrytej skrzyni z bronią ani też nawet donosu albo prywatnych przemyśleń  :(

Nie mam pojęcia po co ktoś schował to do zakorkowanej butelki i ukrył pod podłogą. Chyba po prostu dla jaj...

W każdym razie eksperyment zakończył się pomyślnie.

Dory

Oj, faktycznie szkoda, bo nadzieje i ciekawość zostały rozbudzone. Ale fajne doświadczenie, nie ma co ;)

Aleksander Korolewicz

A myśmy mieli takie coś. Zdecydowanie nie należało tego robić w domu. ;)

To z raportu za 2017 r.: https://issuu.com/archiwumnarodowewkrakowie/docs/raport_2017_web