Aktualności:

UWAGA:  - Upgrade do wersji 2.1.4 - zakończony... proszę o zgłaszanie ewentualnych błędów tutaj: http://www.ifar.pl/index.php/topic,5037.msg32648.html#msg32648

Menu główne

Najciekawszy, najlepszy i najgorszy dział w archiwum

Zaczęty przez Kecaj, Sierpień 20, 2012,

Poprzedni wątek - Następny wątek

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Kecaj

Bezdyskusyjnie najciekawszy wydaje mi się Dział d/s Archiwów Zakładowych zwany potocznie nadzorem. Kontakty z ludźmi, zmiana miejsca, różnorodność tematyki, rozszerzenie horyzontów umysłowych, mozliwość napisania ciekawych artykułów z różnej pozycji i o różnych aspektach.  Najgorzej oceniam Dział opracowania: jeden szablon. Co za ciekawy artykuł można napisać: o procesach aktotwórczych? Kto takie badziewie w ogóle czyta? Do czego to w ogóle komu potrzebne? MOIM ZDANIEM TEMAT PROCESÓW AKTOTWÓRCZYCH POWINIEN RACZEJ NALEŻEĆ DO KAR DYSCYPLINARNYCH!;) Ten temat raczej cofa umysłowo niż rozwija. Udostępnianie: ma swoje plusy i minusy. Pomoc ludziom i ich wdzięczność sama w sobie jest przyjemna. Napisać o zawartości jakiegoś zespołu lub akt na temat miejscowości czy powiatu - to interesuje użytkowników pracowni. Natomiast artykuły o kancelarii zapytam: Kto jeszcze czyta takie denne nieciekawe badziewie? Nie interesuje to 99% użytkowników archiwum.
Reasumując: Nadzór - Niebo, Pracownia Naukowa - Czyściec, Opracowanie - Piekło.
A może macie spostrzeżenia zupełnie inne od moich? Zachęcam do dyskusji.

Ewa33

Ze zdziwieniem i zaskoczeniem przeczytałam post Kecaj`a. Długo się zastanawiałam czy go komentować, ale w końcu uznałam że warto.
Sama od lat jestem związana z nadzorem archiwalny, więc w swojej odpowiedzi będę w miarę obiektywna.
Zawsze uważałam, że opracowanie zasobu to jak praca naukowa i badawcza, z której garściami powinni korzystać właśnie pracownicy nadzoru i ci udostępniający informację, tak jak to robią nauczyciele historii, czy pracownicy dydaktyczni na uczelniach z pracy swoich kolegów naukowców. Inaczej się miele w kółko jedno i to samo i nie ma nowych ustaleń, czy postępu wiedzy. Na marginesie warto zauważyć, że w ?zachodniej? archiwistyce opracowanie jest traktowane jako jeden z elementów udostępniania, bo właśnie po to się opracowuje, by uczynić materiały archiwalne bardziej dostępnymi.
Poza tym sam nadzór archiwalny to de facto czuwanie nad tym co się dzieje z dokumentacją na tzw. ?przedpolu archiwalnym?, czyli też nad opracowaniem, nad ewidencją, a zwłaszcza nad selekcją.
Jeżeli więc archiwista odpowiadający za nadzór, czy za stricte rozumiane udostępnianie nic nie wie o opracowaniu, w tym kontekście który przedstawił Kecaj, czy znajomości rozwoju form kancelaryjnych, to jak wykonuje swoje zadania ?! Moim zdaniem na pewno nieprawidłowo.

Odbieram więc post Kecaj bardziej jako apel o wymianę informacji i komunikację między tymi działami pracy archiwalnej. Może raczej opracowanie nie jest dostosowane do potrzeb udostępniania (w tym np. digitalizacji), może zbytnio się sformalizowało. Może pracownicy nadzoru nie śledzą tego co robią i ustalają pracownicy z opracowania i stąd popełniają błędy w zakresie prawidłowego wartościowania dokumentacji.

Wydaje mi się, że istnieje jednak takie zjawisko, iż nadzór nie jest doceniany i wspierany przez pozostałych pracowników archiwum państwowego. A przecież pracownik nadzoru to de facto metodyk i kontroler dla zasobu na zewnątrz. Może, gdyby pracownicy z opracowania wspierali go przy ustalaniu zaleceń dla porządkowania dokumentacji na zewnątrz podniosłaby się jakość pracy nadzoru, a pracownicy opracowania by się tak ?nie nudzili?  ;)

Kecaj

Tak ma Pani wiele racji, bo ja tu celowo niektóre sprawy przerysowałem, chcąc sprowokować dyskusję. Natomiast na pewno nie można artykułów n/t procesów aktotwórczych uważać za jakąś wielką popularyzację zasobu archiwum, bo poza specjalistami ta tematyka interesuje naprawdę niewiele osób (bardziej chodzi mi tu o osoby korzystające z archiwum niż o jego pracowników. A chyba ideą popularyzacji jest zainteresowanie jak największej liczby osób?

Ewa33

Sądząc po ostatnim wpisie to mi się wydaje, że w takim razie nie rozumiemy czym się różni popularyzacja od pracy naukowej. Jeżeli uważa się że prace poświęcone procesom aktotwórczym mają być ukierunkowane na popularyzację zasobu to chyba jest to totalne pomieszanie pojęć i zawsze sprowadzi nas na manowce. Bez badania procesów aktotwórczych, historii zespołów archiwalnych, jak archiwista ma prowadzić prace porządkowe i ewidencyjne, jak ma być prawidłowo udostępniany zasób. A że adresatami tych prac są prawie głównie archiwiści i historycy, to chyba nie znaczy że są to prace niepotrzebne i że nie mają odbiorców! Rozumiem masowość i globalizację, ale w ten sposób to wyznacznikiem czy dane działania są potrzebne czy nie mają wynikać z masowego odbioru?! To tak jakby żądać od fizyków, by przestali pisać prace naukowe tylko pisali prace popularnonaukowe o fizyce. Do czego to doprowadzi.
Według mnie są to dwie różne kwestie. To ja zadam prowokacyjne pytanie. A jaki jest krąg odbiorców artykułów monograficznych z historii, np. ze średniowiecza? A przecież bez tych prac pisanie syntez dla szerokiego grona odbiorców byłoby niemożliwe. No chyba że ograniczymy się do legend i baśni. I drugie pytanie - co takiego jest popularyzatorskiego w działaniach nadzorczych albo w artykułach poświęconych tej problematyce, że aż nadzór został porównany do Nieba?

Kecaj

Z tym porównywaniem ze sferami pozaziemskimi to tylko taka licentia poetica. :) I właśnie mi o to chodziło, że ta tematyka nie służy popularyzacji, tylko ma inny cel. I nie można jej uzasadniać popularyzacją. Tylko tyle. Oczywiście, nie neguję potrzeby takich opracowań i potrzeby znajomości pewnych zagadnień typu rozwój form kancelaryjnych.
Natomiast zapewne zgodzi się Pani ze mną, że np.tematyki na zebranie naukowe obojętnie czy dotyczy procesów aktotwórczych czy czego innego, nie powinno się wyznaczać administracyjnie, a takie fakty dawno, dawno temu miały miejsce? Dla mnie to prowadzi do faktu, że ktoś wyznaczony w ten sposób temat będzie traktował jako narzucony i nic się nowego nie nauczy, a raczej zniechęci, zrazi i uprzedzi

Kecaj

I przepraszam za może zbyt zdecydowane stwierdzenia na początku. Teraz byłyby na pewno bardziej stonowane. :)

Hanna Staszewska

Witam,
im dłużej pracuję w archiwum, tym częściej dochodzę do wniosku, że być może pożyteczna byłaby "kadencyjność" pracy w poszczególnych oddziałach, tzn. powiedzmy po 5 lat na przemian w nadzorze, opracowaniu, udostępnianiu itd.  :) Dotyczy to głównie dużych archiwów, gdzie atomizacja zadań jest daleko posunięta, bo w małych archiwach lub w oddziałach terenowych archiwiści zajmują się tak naprawdę wszystkim.
Ja pracuję cały czas w opracowaniu i nie za duże mam pojęcie o nadzorze, tak samo koledzy-nadzorcy niewiele wiedzą o opracowaniu...
Tak się nieraz zachowujemy (myślę o wszystkich archiwistach, niezależnie od specjalności), jakby każdy uprawiał inną działkę, a przecież tak nie powinno być.
Może więc wymiana kadr między poszczególnymi działkami ???


Bogusława Deryło

Pomysł Hani jest bardzo ciekawy!
Taka zmiana stanowiska i rodzaju pracy co kilka lat na pewno dobrze by wpłynęła nie tylko na naszą wiedzę archiwistyczną - zmuszając do jej odświeżenia i poszerzenia - ale także poprawiłaby relacje międzyludzkie: skończyłyby się gadki w rodzaju "oni tam w .... to nic nie robią, a my to jesteśmy zawaleni".
Ale z drugiej strony ludzie mają też swoje zainteresowania i predyspozycje psychiczne do pracy pewnego rodzaju i na innym stanowisku ani nie będą dobrymi fachowcami ani nie będą dobrze się czuli.

No i moim zadaniem najciekawsze, najlepsze i najważniejsze w archiwum jest udostępnianie! ;D

Robert

Cytat: Kecaj w Sierpień 24, 2012,
Tak ma Pani wiele racji, bo ja tu celowo niektóre sprawy przerysowałem, chcąc sprowokować dyskusję. Natomiast na pewno nie można artykułów n/t procesów aktotwórczych uważać za jakąś wielką popularyzację zasobu archiwum, bo poza specjalistami ta tematyka interesuje naprawdę niewiele osób (bardziej chodzi mi tu o osoby korzystające z archiwum niż o jego pracowników.

Nie mogę zgodzić się z powyższym stwierdzeniem.


Cytat: Ewa33 w Sierpień 22, 2012,
Poza tym sam nadzór archiwalny to de facto czuwanie nad tym co się dzieje z dokumentacją na tzw. ?przedpolu archiwalnym?, czyli też nad opracowaniem, nad ewidencją, a zwłaszcza nad selekcją.
Jeżeli więc archiwista odpowiadający za nadzór, czy za stricte rozumiane udostępnianie nic nie wie o opracowaniu, w tym kontekście który przedstawił Kecaj, czy znajomości rozwoju form kancelaryjnych, to jak wykonuje swoje zadania ?! Moim zdaniem na pewno nieprawidłowo. (....)

Bez badania procesów aktotwórczych, historii zespołów archiwalnych, jak archiwista ma prowadzić prace porządkowe i ewidencyjne, jak ma być prawidłowo udostępniany zasób

Jest to bardzo słuszna uwaga. Odnosząc się jeszcze do słów Hani, współpraca na linii nadzór - opracowanie - udostępnianie w dużych archiwach (czyt. o rozbudowanej strukturze wewnętrznej) zależy też chyba od samych archiwistów. Od ludzi znaczy się. Pewnie się mylę, bo mogę oprzeć się jedynie na przykładzie pracy Oddziału, gdzie rzeczywiście ten podział zasadniczo się zaciera. Miałem niekwestionowaną przyjemność zajmowania się zarówno opracowaniem, jak i udostępnianiem. Efekty tej pracy nie byłyby satysfakcjonujące bez udziału nadzoru. Czynności aktotwórcze, na które składają się wszystkie etapy działalności twórcy od chwili zaistnienia aż do np. ustania działalności, poznanie dziejów, charakteru twórcy m.a., to przecież pierwszy stopień procesu archiwotwórczego. Właśnie dzięki poznaniu procesów aktotwórczych, w ścisłej współpracy z nadzorem, udało się odnaleźć  w ostatnich latach dokumentację (notabene kwalifikowaną jako kat. A, a przemieszczoną w zupełnie inne miejsce bez śladów w ewidencji). Oczywiście mogłem sobie odpuścić, uznać całkiem sporą lukę w zespole za coś "naturalnego", opracować to, co jest, bo reszta przecież nikogo nie zainteresuje... Czy w tej sytuacji informacja o dziejach i zawartości zespołu byłaby pełna i spełniłaby oczekiwania użytkowników? Inna sprawa, że w ostatnim czasie, jak zauważono na niedawnym zebraniu KM przy AP w Toruniu, wielu użytkowników traktuje efekty naszej pracy jako jedną z podstaw przyszłych prac licencjackich\magisterskich bez potrzeby sięgania do akt. Trochę to przykre, niemniej trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jedną rzecz, o czym Pani Ewa wspomniała - zarówno opracowanie, jak i udostępnianie nie byłyby możliwe bez gromadzenia i zabezpieczania dokumentacji przez AP.

Cytat: Ewa33 w Sierpień 22, 2012,
Zawsze uważałam, że opracowanie zasobu to jak praca naukowa i badawcza, z której garściami powinni korzystać właśnie pracownicy nadzoru i ci udostępniający informację, tak jak to robią nauczyciele historii, czy pracownicy dydaktyczni na uczelniach z pracy swoich kolegów naukowców.

^To oczywiście winno działać w obie strony  :) Przyznam, że trochę "prowokowałem" i zachęcałem oddziałowych nadzorców do współpracy, jednak efekty są. Pozytywne oczywiście (w mojej ocenie).


-----
Będzie mi brakowało opracowania. Udostępniania zresztą też  ;D

Kecaj

Ależ ja nie kwestionuję celowości poznawania procesu aktotwórczego w celu opracowania akt. Nie kwestionuję też absolutnie potrzeby jego znajomości przez pracowników nadzoru - kto przecież zatwierdza instrukcje kancelaryjne? Chodziło mi o coś zupełnie innego. Tylko o to, że nie każdy ma np. predyspozycje do pisania artykułów o procesach aktotwórczych. Komuś ten temat może po prostu "nie leżeć". A już za kuriozum nad kuriozami uważam wyznaczanie nie tylko tego, ale i każdego innego tematu na zebranie naukowe w sposób administracyjny - narzucanie na siłę! Przecież to doprowadzi tylko do tego, że ktoś się niczego nie nauczy, tylko zrazi, zniechęci i uprzedzi!
Ps. Natomiast powtórzę jeszcze raz: jeżeli chodzi o użytkowników pracowni naukowej to zainteresowanie tym tematem jest minimalne. I I tylko tyle. 

Kecaj

I jakoś nikt nie ustosunkował się do tego, czy należy tematy zebrań naukowych narzucac administracyjnie. Dla mnie oczywiste jest, że ktoś do tak narzucanego tematu się tylko zrazi, zniechęci i uprzedzi. I uzna to tylko za zbędną stratę zdrowia, czasu i nerwów.
Zgodzę się, że ktoś, kto opracowuje zespół musi stosunkowo najwierniej (w miarę możliwości oczywiście) odtworzyc układ kancelaryjny. Ale z tym zapoznaje się poprzez akta. Natomiast pytanie: jakie znaczenie dla praktycznego opracowania akt mają artykuły o procesach aktotwórczych? Czy nie są tylko teorią dla teorii?

Jamaika

Najciekawszy dział w archiwum to dla mnie temat zastępczy. Jak skłócić zawistnych ludzi tam pracujących i wytworzyć donosicielstwo w archiwum? Pracowałem 7 lat w dużym archiwum państwowym i dział w archiwum był przypisany jak kasta w Indiach. Przeskakiwanie z działu do działu to wydarzenie w skali archiwum, dla nielicznych i oznaczało to zawsze zmiany, szersze nie tylko dla tego archiwisty w krótkim czasie, bo zachwiana jest rywalizacja pomiędzy działami. Ba pracownik, archiwista ma utrudniony dostęp do innych działów. Niewiedza jest wskazana na niektórych szczeblach hierarchii. I tak np. mamy osobne stołówki dla ewidencji i opracowania, inne godziny wyjść z pracy, itp. Padło hasło kadencyjność: he, he, he. Można pomarzyć o archiwum zakładowym, może przed emeryturą. Człowiek myśli o przeszeregowaniu na starszego archiwistę i ma wątpliwości (mówią, że głąb, bo nie historyk >:(). Ogólnie mówiąc, dział opracowania, konserwacji, skanowania to działy na marginesie firmy, traktowane jako ostatni przystanek dla niechcianych pracowników, których zawsze można zastraszyć i wymienić, poopowiadać kawały na święta przy rozdawaniu nagród. Lub archiwistów, którzy mają koligacje rodzinne i którym nie chce się pracować. Takie są moje odczucia. Po drugie najciekawszy dział dla niektórych nie jest istotny. Po studiach angaż na koordynatora zespołu, młodszego kustosza to też ciekawy temat? ??? Pozdrawiam. ;)

marcia

Moim zdaniem dobrze byłoby, gdyby przed pracą w archiwum państwowym każdy archiwista nabył doświadczenie w archiwum zakładowym jakiegoś większego urzędu. Dzięki temu można się zorientować, co nas bardziej interesuje a czego wolelibyśmy nie robić. Może wtedy nie byłoby szufladkowania, że praca przy tym albo tamtym to jest nudna, żmudna, niewymagająca myślenia itp :)
"Życie jest zbyt krótkie, by było małe." B. Disraeli.

Hanna Staszewska

Witam,
to, że nie należy nikogo zmuszać do pisania referatów na tematy, które komuś całkowicie "nie leżą", jest dla mnie oczywistą oczywistością.
A poza tym:
podobają mi się stwierdzenia Jamaiki o dziale w archiwum jako o kaście ;D
Ja na swój własny użytek mówię o sektach: niektóre działy archiwalne tak się zachowują: są zamknięte, nieprzemakalne na argumenty "obcych", mają swojego guru, swoje święte księgi/przepisy itd... ;D ;D ;D

Pozdrawiam

Kecaj

Chyba trafniej o tych sektach nie mogła Pani, Pani Hanno napisać :)! Pozdrawiam