W moim głębokim przekonaniu archiwiści sami siebie ustawiają na pozycji magazynierów starego papieru (złośliwi mówią "makulatury") i opiekunów relikwii, jakimi są dla nich archiwalia.
To już prawie herezja A serio: jest na iFAR wątek: czym mają zajmowac się archiwści w przyszłości http://www.ifar.lublin.ap.gov.pl/ifarforum/viewtopic.php?t=172. Może tam warto te rozważania kontynuować (bo nie jestem za paleniem heretyków ).
Witam,
wyrażam cichą nadzieję, że uniknę stosu, aczkolwiek nie mam nic przeciw kremacji moich szczątków, byle po wyzionięciu...
Nie chcę (wyłącznie z powodu braku czasu) wdawać się w bardzo długie dyskusje, ale ponieważ dyskutujemy o sprawach naprawdę fundamentalnych, dlatego przedstawię swój punkt widzenia w poruszonych kwestiach:
1. To, czy urząd przekaże treść uchwał Rady na papierze czy w postaci elektronicznej obecnie zależy TYLKO i WYŁĄCZNIE od szefa - prezydenta, burmistrza, wójta. I to będzie pierwszy test, czy człowiek ten rozumie, co to jest dziedzictwo narodowe, i czy rozumie zasadniczą różnicę pomiędzy kosztami i procesem zabezpieczania treści dokumentów w chwili ich wytwarzania a 100 lat później.
2. Jeśli nośnik jest tak ważny, to proszę już dzisiaj wytworzone dokumenty kategorii "A" zabezpieczać w sposób uniemożliwiający zniszczenie ich przez wilgoć, roztocza, atmosferę, światło itp. Będzie taniej i prościej, niż potem w ramach projektu "kwaśnego papieru"...
3. Ci, którzy chcą zabezpieczać nośniki w postaci dysków twardych, taśm magnetofonowych itp. powinni pracować w muzeach, konserwować przedmioty traktowane jako przedmioty właśnie, a nie jako nośniki informacji. Istotą
zachowania informacji, a więc przekazu, dla zapisania którego nośnik został wyprodukowany, jest jej odpowiednio liczne powielenie i rozproszenie tak, by żaden kataklizm nie mógł jej zniszczyć.
4. Rolę nowoczesnych tj. mentalnie dostosowanych do czasów, w których informację potrafimy zapisać elektronicznie - archiwistów (podkreślam po raz kolejny:
ARCHIWISTÓW - pracowników merytorycznych archiwów, a nie magazynierów, sprzątaczek itp, też zresztą zapewne pracujących w archiwach) pojmuję jako rolę specjalistów od zarządzania WAŻNĄ informacją - tak ważną, że nie pozwalamy jej zatrzeć czy zagubić, bo stanowi ona dziedzictwo narodowe i świadczy o naszej tożsamości. Papier o tożsamości narodowej nie świadczy - zapis na nim - tak.
5. W celu wyjaśnienia mojego postrzegania roli różnych archiwistów posłużę się przykładem - swoistą analogią. Otóż dzisiejszy "stary" archiwista kojarzy mi się z człowiekiem
przygotowującym materiały zagadki historycznej, którą przyszłe pokolenia kosztem znacznego wysiłku organizacyjnego i ekonomicznego będą musiały rozwiązywać. Dokonuje selekcji materiałów - te na przemiał, a te do archiwum. Za kilkaset lat z tych pozostawionych materiałów (jeśli się zachowają) historycy będą usiłowali się czegoś więcej o nas i naszych czasach dowiadywać. Takie SUDOKU. Mamy strzępki informacji i analizujemy, co przed wiekami tamtejsi selekcjonerzy zniszczyli. Albo co było, ale nie zostało zarejestrowane. Oczywiście dzisiejsze zwielokrotnienie i powielenie informacji może spowodować, że nie będzie trzeba się wysilać, maszyny wybiorą z gigantycznej przestrzeni informacyjnej co trzeba - ludzkość dopracuje się narzędzi; przedsmak w postaci Hakii i Google mamy. A to by znaczyło, że tradycyjnie pojmowani archiwiści wyginą jak dinozaury! Jak płatnerze, kołodzieje, ludwisarze itp., - co najwyżej przetrwają w szczątkowej postaci. Ale przecież mamy całą materialną, pokawałkowaną i nieczytelną powszechnie spuściznę PRZESZŁOŚCI! I tutaj przechodzę do "nowych" archiwistów.
6. Nowi archiwiści powinni zająć się takim przygotowywaniem WSZELKICH (również tych prastarych) zasobów informacyjnych do ich elektronicznego wyszukiwania, by wyspecjalizowane systemy informatyczne były w stanie - dzięki ich szybkości i precyzji - kojarzyć związane ze sobą wątki historyczne i wydarzenia, pokazywać związki przyczynowo-skutkowe, wskazywać na dalsze braki i niespójności historyczne). Dopóki nie będziemy w stanie PRZECZYTAĆ ZDALNIE we własnym, współcześnie używanym języku
wszelkich zapisów, jakie zostały po naszych przodkach, my i nasi potomni będziemy mieli co robić...
7. Jak długo nie będzie możliwe wykonanie wywodu przodków poprzez zadanie pytania w przeglądarce internetowej (i nic nie stoi na przeszkodzie, by zajmowali się tym archiwiści, i by każdy zainteresowany za to płacił) - mamy co robić... Księgi pariafialne są obrazkami - tekstami pisanymi w wielu językach, a zawierającymi istotne i kluczowe dane, które w dzisiejszych programach stosowanych w USC zapisuje się w BAZACH DANYCH, a więc my robimy to, czego nasi przodkowie zrobić nie mogli, bo nie mieli środków technicznych. Pisali więc na papierze. A my, zamiast te księgi karta po karcie wprowadzać do baz (nie chodzi jedynie o skanowanie, które ma uchronić treść księgi zanim papier się rozsypie w proch lub ulegnie zniszczeniu, ale by potem ową treść zapisać w postaci tekstu przeszukiwalnego, a w końcu przetłumaczonego na język współczesny), kręcimy się w kółko i biadolimy, że tyle to a tyle kilometrów archiwaliów leży na półkach - i ciągle przybywa...
8. Ostatnia już rzecz. Powtarzam, że archiwalia JUTRA powstają dzisiaj. Zamiast zajmować się materią, papierem i wydawnictwem, bo to robota edytorów, drukarzy itp, zadbajmy o zachowanie oryginału - zapisu cyfrowego z którego wytworzono wydruk (dla mnie wydruk jest KOPIĄ) w postaci przeszukiwalnej i zgodnie z istniejącymi już przepisami. Wiem, że znowu zaczną się nieprowadzące do niczego dyskusje nad tym, co jest oryginałem, a co kopią, nadal "starzy" archiwiści będą mówić o "egzemplarzach", teczkach i kilometrach bieżących, których przybywa i przybywa, nie ma pieniędzy na przechowywanie, ale jest to dyskusja jałowa - nie chcę w niej już uczestniczyć, bo - statystycznie i bardzo optymistycznie rzecz biorąc, 2/3 okresu życia mam już za sobą, a pracy przed sobą tyle, że na kilka "żyć" by wystarczyło...
APELUJĘ:
======
Dołóżmy wszelkich starań, by jak najszybciej uniemożliwić zarzucanie archiwów papierem - im szybciej się to stanie, im szybciej postawimy tamę papierowi a zajmiemy się zachowaniem TREŚCI, a nie celulozy, tym szybciej archiwa zaczną stawać się miejscem, które jest naprawdę ważne, gdzie będzie wszystko, co ludzkość w zakresie przekazu dla dalszych pokoleń wytworzyła, gdzie będzie można otrzymać potrzebne wyciągi, analizy opracowania itp. Będzie to miejsce koncentracji informacji, wiedzy o czasach minionych i obecnych, a archiwiści staną na zaszczytnym i godnym miejscu strażników dziedzictwa narodowego, a nie magazynierów staroci... Ich praca zostanie doceniona, bo będzie rzeczywiście potrzebna i użyteczna.
P.S.
Co do herezji: los zdarzył, i naprawdę nie było w tym mojej inicjatywy, że zostałem członkiem Rady Archiwalnej bieżącej kadencji. A to oznacza, że traktuję śmiertelnie poważnie wszystko to, co powiedziałem - los
dziedzictwa narodowego jest w naszych rękach - nas, ludzi XXI wieku, członków społeczeństwa informacyjnego.