Wcale się nie dziwie, w Warszawie każdy, choć trochę ogarnięty młody człowiek, jest w stanie bez większego doświadczenia znaleźć jakąś pracę za dużo większe pieniądze niż pensja początkującego archiwisty w budżetówce. Nawet niewolnicy nie pracowali za darmo, a tu trzeba dopłacać. Poza "ogarniętymi archiwistami" są jeszcze absolwenci "typowi archiwiści" - osoby introwertyczne i niesamodzielne życiowo, których nie życzę żadnemu archiwum, nawet za darmo.
Po studiach, kilku latach doświadczenia w pracy i odżywianiu się pasją mam coraz mniej złudzeń co do przyszłości w branży.