Internetowe Forum Archiwalne > Archiwizacja materiałów cyfrowych i digitalizacja analogowych
Strony www instytucji państwowych a e-dok
Wojciech Woźniak:
Witam
Ad. a) Jasna sprawa - Bez względu na to czy materiały do BIPu trafią jako wtórniki dokumentów elektronicznych sensu stricto, czy jako wtórniki przpisanych/zeskanowanych protokołów, które zapisano gdzieś na hdd jako .doc, czy .jpg, pozostają wtórnikami (a może nawet trójnikami :P ). Problem, który tu dla mnie zaistniał to kwestia ekonomiki pracy w sensie globalnym. Bo jeśli zeskanowano/przepisano już określone dokumenty to wykonano część pracy polegającej na ich digitalizacji. Szkoda by było, żeby w archiwach przeprowadzano tę digitalizację po raz drugi (podatnicy się nie ucieszą).
Ad. b) Tu troszkę inaczej sprawę widzę. To prawda, że nie da się już tych metadanych wpisać automatycznie tak jak w systemie elektronicznego obiegu dokumentów, ale w archiwach właśnie to robimy - tworzymy metadane do dokumentów. Na razie są to dokumenty papierowe, ale metadane już są konstruowane w formie elektronicznej. Chodziło mi więc o owe "tworzenie innej rzeczywistości". Pozwolę więc sobie podtrzymać propozycję b). Dziś archiwiści zakładowi zobowiązani są do opisu teczek, Dlaczego nie mieliby opatrzyć w metadane e-doków?
Zaś co do "uwierzytelnionych odpisów" to idea jest piękna i ze wszech miar słuszna, ale znowu dotyczy dokumentów wytwarzanych aktualnie.
Ad. d) Co do współczesnych dokumentów pełna zgoda, ale co z tymi nieszczęsnymi protokołami z lat dziewięćdziesiątych? Tu nie da się zignorować istnienia papieru nwet jeśli dysponować będziemy wersją elektroniczną. A może się da?
Co do istnienia archiwów i BIP - Pan Kajetan chyba potwierdził moje przewidywania: będą istnieć dwa źródła tych samych dokumentów elektronicznych: BIP i archiwa elektroniczne. Niby nic złego - parę MB tam czy siam, a jednak wydaje się że jakoś nie tak to powinno wyglądać...
Kajetan Wojsyk:
--- Cytat: "Wojciech Woźniak" ---Witam
Ad. a) Jasna sprawa - Bez względu na to czy materiały do BIPu trafią jako wtórniki dokumentów elektronicznych sensu stricto, czy jako wtórniki przpisanych/zeskanowanych protokołów, które zapisano gdzieś na hdd jako .doc, czy .jpg, pozostają wtórnikami (a może nawet trójnikami :P ). Problem, który tu dla mnie zaistniał to kwestia ekonomiki pracy w sensie globalnym. Bo jeśli zeskanowano/przepisano już określone dokumenty to wykonano część pracy polegającej na ich digitalizacji. Szkoda by było, żeby w archiwach przeprowadzano tę digitalizację po raz drugi (podatnicy się nie ucieszą).
Ad. b) Tu troszkę inaczej sprawę widzę. To prawda, że nie da się już tych metadanych wpisać automatycznie tak jak w systemie elektronicznego obiegu dokumentów, ale w archiwach właśnie to robimy - tworzymy metadane do dokumentów. Na razie są to dokumenty papierowe, ale metadane już są konstruowane w formie elektronicznej. Chodziło mi więc o owe "tworzenie innej rzeczywistości". Pozwolę więc sobie podtrzymać propozycję b). Dziś archiwiści zakładowi zobowiązani są do opisu teczek, Dlaczego nie mieliby opatrzyć w metadane e-doków?
Zaś co do "uwierzytelnionych odpisów" to idea jest piękna i ze wszech miar słuszna, ale znowu dotyczy dokumentów wytwarzanych aktualnie.
Ad. d) Co do współczesnych dokumentów pełna zgoda, ale co z tymi nieszczęsnymi protokołami z lat dziewięćdziesiątych? Tu nie da się zignorować istnienia papieru nwet jeśli dysponować będziemy wersją elektroniczną. A może się da?
Co do istnienia archiwów i BIP - Pan Kajetan chyba potwierdził moje przewidywania: będą istnieć dwa źródła tych samych dokumentów elektronicznych: BIP i archiwa elektroniczne. Niby nic złego - parę MB tam czy siam, a jednak wydaje się że jakoś nie tak to powinno wyglądać...
--- Koniec cytatu ---
No więc jeszcze raz: nie widzę żadnego powodu, by w ogóle zajmować się i zastanawiać nad archiwizacją BIPów, czy stron internetowych, czy jakichś innych opisów rzeczywistości "internetem pisanej". Pierwsze zapisy - oryginały dokumentów (elektronicznych) mamy w elektronicznych obiegach dokumentów. One są już opisane metadanymi, trafią do archiwów w takiej postaci w sposób naturalny i nasi potomkowie będą mieli łatwo. Z kolei to, co dopiero zamieniamy z postaci papierowej na postać elektroniczną może mieć dwie postaci - albo skan jako obraz (np. tif), albo dokument DOC, ODT, PDF czy coś podobnie przeszukiwalnego. Tak czy inaczej, trzeba będzie dopisywać do nich metadane w związku z wymogami archiwum - dokument musi być wyszukiwalny na różne sposoby. I ja proponuję: niech obecne dokumenty, które są archiwaliami jutra już teraz będą produkowane całkowicie elektronicznie, a my zajmijmy się digitalizacją tego, co zostało po poprzednich pokoleniach, póki te papiery jeszcze się nie rozsypały, póki treść na nich zapisana jest do uratowania. Skoncentrujmy się na odczytywaniu tych treści i i ukierunkujmy wysiłek na ich zamianie w postać przeszukiwalną.
Wojciech Woźniak:
Witam
Pan Kajetan napisał:
--- Cytuj ---(...) nie widzę żadnego powodu, by w ogóle zajmować się i zastanawiać nad archiwizacją BIPów, czy stron internetowych, czy jakichś innych opisów rzeczywistości "internetem pisanej". Pierwsze zapisy - oryginały dokumentów (elektronicznych) mamy w elektronicznych obiegach dokumentów.
--- Koniec cytatu ---
Obawiam się panie Kajetanie, że jest Pan zbytnim optymistą. Ja bliższy jestem przekonaniu, że większość materiałów do BIP-ów nie pochodzi z obiegów dokumentacji elektronicznej, lecz jest na potrzeby BIP w różny sposób digitalizowana. Nie można więc tu mówić o pierwotnej formie elektronicznej, ale o kopii elektronicznej pierwotnej wersji papierowej. Zgadadzając się z Panem co do przewagi form elektronicznych próbuję ustalić jak najbardziej ekonomiczny (w sensie czasu i pięniedzy) sposób owej digitalizacji. Chodzi mi o to, by raz wykonana za pieniądze podatnika praca nie była powtarzana, skoro można tego uniknąć. Pewna chińska mądrość mówi: jeśli wprowadzasz te same dane do komputera po raz drugi, to znaczy że masz za dużo wolnego czasu. :P Dlatego nie przypadkiem uczepiłem sie owych protokołów z lat '90 - ich wersją pierwotną jest papier, współczesne dokumenty - jeśłi mają szczęście znaleźć się w urzędzie takim jak UM w Częstochowie - mają duże szanse narodzić się e-dokumentami i w tym wypadku kwestii nie ma, bo sprawa jest oczywista. Problem jest z tymi, których byty przybrały dwie formy: papierową, uznawaną za pierwotną i elektroniczną - wtórną, acz bardziej obecnie pożądaną. Papier archiwa przejąć muszą, a wersje elektroniczne? Na dziś - nie. Więc po przejęciu akt z lat '90 w fromie papierowej archiwiści przystapią do ich digitalizacji...
Kajetan Wojsyk:
--- Cytat: "Wojciech Woźniak" --- Papier archiwa przejąć muszą, a wersje elektroniczne? Na dziś - nie. Więc po przejęciu akt z lat '90 w fromie papierowej archiwiści przystapią do ich digitalizacji...
--- Koniec cytatu ---
Panie Wojciechu, kierunek Pańskiego myślenia bardzo mi odpowiada w kontekście "chińskiego przysłowia" i jego ekonomicznie pozytywnego wydźwięku. Ale, niestety, jeśli nasi potomni mają mieć łatwiej, to mamy chyba tylko 2 możliwości: albo sami zaczniemy w urzędach i innych instytucjach posiadających materiały archiwalne digitalizować, albo archiwa będą to musiały zrobić. No, chyba że zdarzy się cud (w Częstochowie łatwiej w cuda wierzyć), i archiwa po prostu nie będą przyjmowały papieru, a tylko treść, bo np. prawo nie pozwoli inaczej... Przecież wysiłek digitalizowania rozłożony na wiele podmiotów to drobiazg, naprawdę nic, to się robi mimochodem, codziennie troszeczkę; jak suma tych "troszeczek" spadnie na archiwum, to je zasypie... Walczmy o dobre prawo!
Pozdrawiam
Kajetan Wojsyk
P.S.
Istotnie, jestem nieuleczalnym optymistą...
Jarek:
A czy nie jest tak, że dokumenty publikowane w BIPie to swego rodzaju metadane dotyczące ich publikacji właśnie?
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej