Owszem, ma Pani rację, trzeba robić "tak, żeby było dobrze". Jak kiedyś przeczytałem "do przepisów nie należy podchodzić bezrefleksyjnie".
Ale wolałbym, jako osoba o praworządnym zacięciu i urzędniczym w końcu zawodzie, aby te dwie sprawy się pokrywały.
Czyli przepisy sobie, a praktyka sobie. Ździebko.
To po co przepisy i po co Naczelna? Wielki problem je zmienić? - takie pytania retoryczne mógłby ktoś zadać. I po co utyskiwanie, że w jednym archiwum coś się robi tak, a w innym zgoła inaczej? - mógłby ktoś pytać dalej. Przepis wyszedł, Naczelna ma "z głowy". My robimy swoje i też mamy... - mógłby ktoś powiedzieć.
Takich pytań i odpowiedzi w urzędzie państwowym należy jednak unikać, najlepiej, w miarę ludzkich możliwości, ich nie prowokując.