Zacznę od tego, że reprodukcja (dokumentu, obiektu muzealnego itp.) nie podlega ochronie prawa autorskiego, o ile ma charakter wyłącznie reprodukcyjny (było nawet takie orzeczenie SN), tzn. właściwie zawsze. Wszelkie zabiegi typu kontrastowanie, wyciąganie itp., to „tylko” wykonanie czynności technicznych – i nie skutkuje (czyli nie miałem racji). Gdybyśmy fotografowali dokumenty z modelkami w bikini (albo nawet bez, że się tak rozmarzę), a w tle dajmy na to góry, byłoby inaczej. (Nawiasem mówiąc, jeśli leży nam na sercu popularyzacja archiwów, taką opcję – „akta i akty” – wartałoby rozważyć. Może dałoby się namówić Salmę Hayek? W takim wypadku zastrzegam sobie prawo pierwszego pstryknięcia).
Zejdźmy jednak z chmur na ziemię... Marzenia precz, witaj ponownie szara (i zakurzona) rzeczywistości.
Prawo autorskie na pewno nie wchodzi w grę, lecz prawdopodobnie prawo własności - stąd wypływa dodatkowa opłata za publikację książkową lub internetową, lub inną. Pewności jednak nie mam. Jak się coś wyklaruje, a ja się dowiem, to oczywiście zapodam - chyba że ubiegnie mnie na tym forum prawnik z NDAP.
Aliści arcyważne jest to, od czego dyskusję nad tąż kwestią rozpocząłem (patrz wyżej link do zamkniętego, niepotrzebnie!, wątku): na formularzu reprograficznym należy umieścić odpowiednią informację. Bez tego wyegzekwowanie pieniędzy, o ile nie wniesiono opłaty od razu, a doszło do publikacji wizerunku dokumentu, byłoby bardzo trudne.