Jasno wyjawię swoją opinię - o odpowiedzialności prawnej za to konkretne zdarzenie decydować będzie Prokuratura, jeśli skieruje akt oskarżenia do Sądu - to o tym zadecyduje Sąd. Mnie to zasadniczo średnio interesuje, bo teraz "mleko już się wylało" i żadne spory prawne nie przywrócą zniszczonej dokumentacji do jej uprzedniego stanu.
Natomiast jeśli ktoś sytuuje archiwum tej wielkości, z tak znacznym zasobem, na terenie zalewowym to jest to po prostu głupota. Czy owa głupota będzie miała przełożenie na konkretne artykuły prawne to już sprawa Prokuratury i Sądu.
Porównanie do Holandii jest mocno naciągane - bo jak się ma 1/4 powierzchni kraju poniżej poziomu morza, tereny wyniesione do jednego metra stanowią 35% państwa, a 27% to ziemie wyniesione do 10 m n.p.m. (dane za Wikipedią) to nie ma się po prostu innego wyjścia, zwłaszcza w zachodniej części Holandii. U nas są o wiele większe możliwości posadowienia budynków archiwów w bezpiecznych pod względem zalewowym miejscach.
Nadto montowanie wysokich regałów, ściśniętych, z jednoczesnym zostawieniem rozwiązań ppoż zaprojektowanych dla niższych regałów rozłożonych "luźniej", wydaje się być co najmniej nierozsądne - o ile oczywiście miało miejsce.
I ponownież średnio mnie interesuje co jest częścią jakiego projektu, a co nie jest - ktoś wszystko musiał przecież koordynować i nadzorować - to nie jest przecież budowa domu jednorodzinnego tylko spora inwestycja. Ktoś powinien zastanowić się czy zainstalowane systemy ppoż będą wystarczające po dokonaniu zmian czy nie będą. I jeśli ktoś stwierdził, iż wystarczą, a dochodzenie wykaże, iż w realnych warunkach nie wystarczyły, no to się pomylił, a koszt pomyłki jest liczony w kilometrach zniszczonych akt.
Wydaje się jednak co najmniej dziwne, iż strażacy musieli wybijać dziury w ścianach, aby móc gasić pożar - jak to ma się do tego, iż system miał tylko stłumić rozprzestrzenianie się pożaru do czasu przyjazdu strażaków?
Na koniec tylko podkreślę, iż mnie, a jak sądzę i innych tutaj, bardziej interesuje ustalenie przyczyn tego pożaru oraz czy budynek zapewniał odpowiednie warunki przechowywanej dokumentacji, w tym jej bezpieczeństwo, a nie aspekty prawne.
Nadto dla mnie oraz, jako widzę, dla sporej części środowiska archiwistów, fakt, iż nowy, nowoczesny budynek archiwum, od początku projektowany i budowany z przeznaczeniem archiwalnym, wyposażony w automatyczny system gaszenia, płonie sobie przez kilka dni, a Straż Pożarna musi sięgać po raczej niestandardowe metody działania - jest sporym szokiem. A po wszystkim nie można nawet zabrać się za ratowanie tego co nie spłonęło, bo budynek grozi zawaleniem.
O odpowiedzialności prawnej projektanta/Urzędu Miasta/wykonawcy etc. decydować będzie Prokuratura i Sąd - i jakkolwiek chętnie poczytam ustalenia w/w organów w tym zakresie, to brak mi wiedzy zarówno na temat samego wydarzenia, jak i odpowiednich przepisów prawa, które mają tutaj zastosowanie, że o wiedzy z zakresu budownictwa nie wspomnę. Ja tylko wyrażam swoją opinię, a nie rozsądzam kwestie prawne.