Po raz kolejny miałam okazję przekonać się, że archiwa i środowisko naukowe to dwa zupełnie odrębne byty i kosmosy, każdy żyje w swoim świecie i nie ma zamiaru się z niego wydostać. Bo i po co? Skoro jakoś się kręci? To jest układ zamknięty, a jak słusznie w innym wątku zauważył Jarek
http://www.ifar.pl/index.php/topic,3178.15.htmlJest jednak niestety jeszcze jeden problem - chcemy zmian, ale raczej to nie my archiwiści potrzebujemy pracowników naukowych uczelni, tylko oni potrzebują nas. My mamy EZD, ZoSIę, przepisy, własne doświadczenia, pomoc informatyków i praktyków w postępowaniu z dokumentacją nie będących archiwistami. Przerysowując i upraszczając - niestety w niczym nam nie pomagacie nam i niebezpiecznie łatwo możecie stać się niepotrzebni.
Niżej parę refleksji po konferencji w Olsztynie:
1) Jako że było to kolejne sympozjum z udziałem prof. B. Ryszewskiego, FOPAR był odmieniany przez wszystkie przypadki
2) Prof. Ryszewski stwierdził, że ZoSIA to nie system informatyczny tylko baza danych (wcześniej zaznaczył, że ZoSIA nie zna) i zastanawiał się, czy standard, na którym ZoSIA jest zbudowana był recenzowany naukowo
3) Przedstawiciele uniwersytetu długo tłumaczyli, jak bardzo grupy zespolów i zbiory szczątków są niesłuszne i szkodliwe, tylko nie wiedzieli, ze już od 15 lat archiwa wycofały się z tej praktyki
4) Na podstawie bardzo skromnej wiedzy nt. archiwów dokonuje się uogólnień i wyciąga wnioski ( niektórzy myślą, że w NAC jest specjalna komórka, która weryfikuje dane z inwentarzy przesyłanych przez archiwa i że w ogóle NAC odpowiada za wszelkie błędy w opisach na SWA).
5) Jako że współorganizatorem sympozjum jest IPN kilka wystąpień było poświęconych ichniemu systemowi Cyfrowe Archiwum (jest grupa z IPN, której się rzeczony system nie podoba): opis jest tam zbudowany wokół jednostki archiwalnej, czyli od szczegółu do ogółu (a nie wokół zespołu, jak w każdym porządnym systemie, np. w ZoSIA
), wszystkie rodzaje j.a. opisywane są w jednym wzorcu formularza (91 pól!), zespoły nie mają numerów (tylko numery akcesji itp.), pojawił się zarzut, że przy budowie systemu najważniejsza była metodyka PRINCE2 a nie metodyka archiwalna.
6) IPN zamówił badania firmy ankieterskiej, które miały pokazać odbiór archiwów IPN wśród badaczy, dziennikarzy i pracowników. I cóż się okazało? 92% badanych badaczy i dziennikarzy oceniło archiwa IPN dobrze i b. dobrze.
7) Z wystąpienia dr Kubickiej z AP Gdańsk (dla mnie to było najciekawsze) wynika, że w Niemczech tamtejsi archiwiści doszli do wniosku, że zakończeniem opracowania jest opublikowanie inwentarza w Internecie i wyliczyli, że 14,8% czasu opracowania to przygotowanie materiałów do publikacji i sama publikacja. W Niemczech dyskutują też nad zróżnicowaniem strategii opracowania, m.in. nad tym, które zespoły lub ich części powinny mieć pogłębiony opis.
W Norwegii funkcjonuje jedna firma ASTA, która ma niejako certyfikat tamtejszego Głównego archiwisty kraju i dostarcza ona zatwierdzone przez władze archiwalne oprogramowanie dla archiwów.
Podsumowanie:
Mimo że standaryzacja nie schodzi z ust prelegentów i autorów w praktyce nie ma ona tak naprawdę znaczenia i działania podejmowane w poszczególnych podmiotach przechowujących zasób archiwalny nie są kompatybilne i często niewiele mają wspólnego ze standardami. Mimo spotkań, konferencji i sympozjów w praktyce każdy siedzi we własnym silosie i robi co uważa za słuszne dla siebie albo na ile pozwalają mu okoliczności. Standaryzacja, rozumiana także jako ujednolicenie działań, nie istnieje. Nie istnieje także na razie w archiwach państwowych, dopóki nie wdrożymy wszędzie tego samego systemu, dopóki swoich danych nie będziemy mieć w jednym miejscu itd. O standaryzacji wszyscy mówią, ale czy ktoś ją widział?
Pozdrawiam