Co do wcześniejszych zapytań: nie mam w zakresie obowiązku szkolenia pracowników, ale mam poparcie szefowej, a to w moim urzędzie graniczy z cudem boskim. Co do szkolenia dyrektorów, to w poprzednim roku organizowałam szkolenie dla wszystkich, bez wyjątku i powiem Wam szczerze, że przyszło na nie 80% kadry zarządzającej. Wielu osobom otworzyły się oczy i zaczęli wymagać od swoich pracowników więcej w zakresie przepisów kancelaryjno-archiwalnych. Co nie zmienia faktu, że nadal mocno to wszystko kuleje, a archiwistów się olewa. Ja np. do tej pory nie mam wpisanych do zakresu obowiązków zadań koordynatora czynności kancelaryjnych.
Mocno sprzeciwię się natomiast kontrolowaniu pracy wydziałów w zakresie stosowania instrukcji kancelaryjnej i archiwalnej przez komórki ds. kontroli. To, jakie kwiatki nieraz szanowne towarzystwo tworzy, to nawet w służbach specjalnych by na takie pomysły nie wpadli. Wytykają błędy, które błędami nie są. Powód jest taki - nawet nie czytali przepisów, albo czytają wyrywkowo. Ale jak chcą coś znaleźć, to zawsze znajdą. Trochę mnie to wszystko denerwuje, bo są wyciągane konsekwencje wobec pracowników, którzy wykonują poprawnie swoje obowiązki w zakresie czynności kancelaryjno-archiwalnych, ale nikt nawet nie pomyśli o tym, by skonsultować się z archiwistą. Podobnie w momencie sporządzania umów, np. w sprawie projektów unijnych, czy likwidacji jednostek - archiwistę, tudzież kacyka, ma się w głębokim poważaniu, a potem nie wiadomo, co robić z dokumentacją, bo przecież nie było zapisu w umowie.
Wniosek - o swoją pozycję w urzędach musimy walczyć sami, bo przepisy nam nie gwarantują szacunku do naszej pracy i liczenia się z naszym zdaniem. Doskonale pasuje tu powiedzenie, że jak sobie pościelesz...