Witam wszystkich,
przepraszam, że odkopuję stary temat, ale mam podobny problem, a nie chciałem zakładać nowego tematu. Otóż mam zlecenie na podobną usługę jak koleżanka wyżej. Rozmawiałem wstępnie i mam już kilka informacji, m.in.:
- spisy fizycznie istnieją, nie uwzględniają jednak spisów uzupełniających - brakujące akta po prostu "dorzucono" do zasobu - mogą też zawierać błędy; spisy komputerowe były, ale już ich nie ma - przy wymianie komputerów nikt nie zadbał o archiwizację spisów...
- ułożone są względnie w kolejności
- większość akt była dekretowana "na oko", przez sekretarzy lub w ogóle nie ma dekretacji (99% szans, że pominięto obligatoryjne kat. A)
- daty zakończenia spraw wpisywane "seryjnie" (od akcji do akcji :-))
- generalnie sporo mb, spory rozrzut materiału do wybrakowania, mało miejsca, ciasno itp... (warunków pracy raczej się nie wlicza)
Mam problem, bo w jednym przypadku są to grube akta, gdzie na 1 mb przypada 50 woluminów, w innym przypadku 250-300... Samo nanoszenie na spis takiej ilości spraw "pożre" sporo czasu.
I tu pojawia się moje pytanie - czy cenę uzależnić od ilości pracy (wyznaczenie kat. A, spis z natury, ilość woluminów na mb), czy uśrednić dla całego zakresu pracy, czy też po prostu wyszczególnić osobno stawkę za mb (merytoryka) i osobno za pozycję na spisie? Szczególnie to ostatnie rozwiązanie byłoby chyba najlepsze (i "mierzalne" dla zleceniodawcy) - mam doświadczenie i wiem, ile czasu pożera ta czynność.
Mam obawy, że po sformułowaniu zbyt niskiej oferty w stosunku do nakładów (które jestem w stanie przewidzieć) zlecenie może być nieopłacalna, przy wysokiej zaś - zleceniodawca wybierze inny podmiot, który poda niższą cenę za mb i się nie wywiąże - cudów nie ma, trzeba to zrobić porządnie.
Jaki jest przeciętny "zwyczajowy" zakres stawki za jedną pozycję spisu w takim przypadku? Czy któryś z szanownych forumowiczów ma doświadczenia w tym zakresie?