Sirsilisie takie przekonanie jest b. powszechne, tak jak to, że Internet to jeden wielki śmietnik. Wrażenie autoarchiwizacji sieci wydaje mi się, że może wynikać z faktu, że jak się opublikuje jakąś wiadomość, najlepiej kontrowersyjną, to zostaje ona b. szybko rozprzestrzeniona i nawet, jeśli jej autor usunie ją, to nie ma kontroli nad tym jak ona się rozprzestrzeniła w wirtualnej przestrzeni, nie zapominając, że mogła też zostać przeniesiona do innych mediów.
Crashzero: Jeśli będą archiwizowane tylko publiczne strony, to archiwa wprowadzą jakieś kryteria selekcji. W Niemczech strony są archiwizowane przez instytucje centralne jak i regionalne i dopiero wtedy nakładane są kryteria selekcji. Nie wiadomo na razie jak to będzie u nas rozwiązane.
Jednak selektywna archiwizacja Internetu wydaje się, że nie będzie spełniać oczekiwań przyszłych badaczy, gdyż nie daje obrazu jak był on w rzeczywistości wykorzystywany. Badacz chcący badać to zjawisko przy dzisiejszej polityce archiwizacji dostanie dostęp do wybranych stron, ale nie będzie wiedział jak one były wykorzystywane. Będzie się mógł domyślać, tylko co jeśli w przyszłości powstanie coś, co w ogóle nie będzie przypominało Internetu i badacz nie będzie mógł wykorzystać wiedzy płynącej z doświadczenia, bo nie będzie miał takowego?
Następnie zadałabym pytanie, czy jest sens archiwizować Internet z poziomu kraju? Przecież na polskiej stronie mogą być linki do zagranicznych. Weźmy przykład jakiegokolwiek ministerstwa, czy urzędu, który odwoła się do stron unijnych. Zastanawiałabym się, czy jest możliwe, żeby robić to jakoś globalnie. Internet Archive próbuje stworzyć/odtworzyć historyczną rzeczywistość przechowywanych kopii stron internetowych. Jednak trzeba pamiętać, że te kopie są wykonywane w różnych momentach. Czyli nawet jeśli ze strony A datowanej na 22.11.2011. zadziała link do strony B, to nie ma pewności, że autorowi wiadomości chodziło na 100% o treść ukrytą z tym linkiem, gdyż strona B mogła zostać zarchiwizowana, np. wcześniej lub później a nie w tym samym momencie, co strona A i administrator strony B mógł dokonać w międzyczasie jakiś zmian. Z punktu widzenia badacza/ki rekonstruującej przeszłość w tym momencie pojawia się pytanie o wiarygodność źródła.