Internetowe Forum Archiwalne > Archiwizacja materiałów cyfrowych i digitalizacja analogowych

skaner vs aparat cyfrowy

<< < (3/3)

Bogusław Kleszczyński:
Generalnie popieram pomysł wykorzystania aparatów cyfrowych w celu udostępnienia akt w formie plików - technika pozwala np. na udostępnienie akt które idą do konserwacji w formie dośc przystępnej a dla młodszych użytkowników także bardziej naturalnej niż mikrofilm (mam na mysli m.in studentów). Dotyczy to zwłaszcza akt XX-wiecznych... ale nie znaczy to, że nie mamy wykonywać doskonałych i drogich kopii zabezpieczających przy których nalezy mozliwie do minimum ograniczyc wszelkie przekłamania. Oczywiscie dotyczyłoby to najcenniejszego zasobu. Prosze pamiętać o tym, że - zwłaszcza w przypadku zasobu staropolskiego i wczesniejszego badacz wgryzać się musi nieraz w najdrobniejszy szczegół. Do tej pory zdarza się, że  dokładne badania duktu pisma lub porównanie papieru kart może doprowadzić do rewolucji w nauce.
 Niestety korzystanie z niedoskonałej kopii zamiast z oryginału lub kopii w ogólnej opinii doskonałej (najlepszej jaką umozliwia współczesna technika) mogłoby narazić badacza na podważenie rezultatów jego pracy. Nie móiąc juz o tym, że przekłamania np. barwy mogłyby doprowadzić do błednych wniosków.
 Proszę nie lekcewazyć tego postulatu bo choć w aktach starszego zasobu raczej trudno spodziewac sie wielu tego rodzaju "odkryć" to w zasobie XIX wiecznym można niekiedy przypadkiem natrafić na fałszerstwo a niedoskonała kopia mogłaby utrudnic lub uniemozliwić jego rozpoznanie.
 Oczywiscie chodzi tu o bardzo specyficzne przypadki niemniej jednak ujesli chcemy dążyć do obiektywizmu nauki powinniśmy i to brać pod uwagę.

kocibrzuch:
Badaczom chcącym szczegółowo i technicznie badać papier czy dukt pisma (rzadkie to rarogi) i tak na ogół się udostępnia oryginał, po uzasadnieniu i za zgodą.
Tzw. szerokiej publiczności do odczytania tekstów, w tym staropolskich, wystarczy z powodzeniem kopia zrobiona aparatem. Nie mówię tego tak sobie, lecz w oparciu o opinie naszych gości (zachwyconych nieraz nowymi możliwościami). Praktyka tania i relatywnie łatwa do wprowadzenia.
Co do przechowalnictwa, jeśli mówimy o planowym i konsekwentym zabezpieczaniu zasobu. Płytki to jednak "nie jest to", prócz nich konieczne są oczywiście słoniowate serwery, system itd. itp., kosztowna rzecz.
Każdy jednak "orze jak morze", więc na aparat i płytki jesteśmy póki co skazani. Reprografia na zlecenie na tym się u nas opiera. Ale, powtarzam, użytkownicy bardzo za tym gorąco optują, a to dla nich istniejemy. Na mikrofilmy jako takie sarkają, nadto muszą dłuuugo czekać na wykonanie, a dla nas ta technika jest bardziej kosztowna i pracochłonna - nawet przy relatywnie niskiej cenie za 1 plik (2 zł) na cyfrówce jak najbardziej zyskujemy finansowo,  a na mikrofilmie praktycznie tracimy. Ot co.

Kazimierz Schmidt:

--- Cytat: "kocibrzuch" ---Badaczom chcącym szczegółowo i technicznie badać papier czy dukt pisma (rzadkie to rarogi) i tak na ogół się udostępnia oryginał, po uzasadnieniu i za zgodą.
--- Koniec cytatu ---


wężykiem! i o to chodzi!!!

1 Oczywiście jakiejbyśmy nie mieli kopii cyfrowej to dla TAKICH badaczy i tak potrzebny będzie oryginał
2. Aberracje kształtu wynikające ze zrobienia kopii cyfrowej za pomocą cyfraka liczone są w ganicach tak ułamkowych nie będa miały żadnego znaczenia nad badaniem duktu pisma.

Zauważcie że mamy do czynienia z pewnym rodzajem relatywizmu. Pisałem już o tym ale ponownie podkreślę:
1. Z jednej strony uznawalismy (i uznajemy) że czarno-białe mikrofilmowanie jest zabezpieczające. Gdzie koloru w ogóle nie ma! I gdzie mamy do czynienia z takim samym obiektywem (albo gorszym) jak w cyfraku. Czyli obektywem który tworzy przekłamania w kształcie które jak tu wyjasniono mogą uniemożliwić rzetelne badania nad duktem pisma.
2. Ale jak mielibyśmy mikrofilmowanie zastąpić skanowaniem to okazuje się że minimalne przekłamania barwy i kształtu z cyfraka są nie do przyjęcia. A takie same przekłamania kształtu i kompletne przekłamania barwy w mikrofilmowaniu nikomu nie przeszkadzało.
3. W związku z tym że nia stać nas będzie (bo nie będzie!) na skanery które "nie kłamią" nie robimy nic = nadal mikrofilmujemy.

I ostatnie: Dla ilu badaczy duktu pisma i barwy mielibyśmy wydać lekką ręką kilka(naście) milionów zł więcej? I jak to wyjaśnimy podatnikom?

kocibrzuch:
Hej, słusznie prawi!

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej