Internetowe Forum Archiwalne > Problematyka budowy baz danych

skrypt do infrormatyki archiwalnej

<< < (2/5) > >>

Scalarvector:
Jak ktoś już chce zapoznać się z DACS to slużę linkiem http://www.archivists.org/DACS.pdf

A tak zastanawiam się czym w praktyce różni się stosowanie ISAD(G) z tym standardem DACS?

Podano mi link do strony ksiązki (którą trzeba kupić)... to masz ją w powyższym linku :)

Strona którą podano do “Automatic Exposure - Technical Metadata for Digital Still Images” to jest propozycja dotycząca przychowywania danych cyfrowych (w szczególności plików graficznych do których dopisywane są dane ASCII ) czyli to co bardziej interesuje pana Kazimierza niż mnie.

O ile mi wiadomo to moja propozycja skryptu jest "zbyt" nowatorska bo zakłada zdobywanie wiedzy dotyczącej informatyki i wykorzystanie jej praktyce archiwalnej.  Mógłby się ktoś "czepiać" po co historykowi "języki programowania" i logika oraz statystyka. Odpowiedż po to aby językiem zrozumiałym dla maszyn opisywać rzeczywistość historyczną. A po drugie to podnosi kwalifikacje studenta. Po trzecie obecnie przedpole archiwalne jest już zbyt zinformatyzowane...
 
Pozdrawiam
Scalarvector

Anonymous:
Scalar vector napisał:
"Strona którą podano do “Automatic Exposure - Technical Metadata for Digital Still Images” to jest propozycja dotycząca przychowywania danych cyfrowych"... i że to raczej mnie interesuje bo to cyfrowe itd.

No własnie o to mi chodziło!  Dzięki!

Niestety ciągle jeszcze linia podziału przebiega przeważnie pomiędzy: materiały cyfrowe/materiały niecyfrowe.

Tak więc inni ludzie się zajmują fotografią cyfrową a inni analogową. Inni ludzie dokumentacją papierową a inni elektroniczną. Inni techniką filmową a inni cyfrowymi plikami wizyjnymi. To że niezbędne jest stworzenie archiwum cyfrowego (nie sieci archiwów cyfrowych "przywiązanych do terytorium" na kształt obecnej sieci) to jest jedna sprawa, ale to w jaki sposób będzie się PORZĄDKOWAĆ metadane o materiałach archiwalnych w tym archiwum to inna rzecz. Fotografia będzie zawsze fotografią a pismo urzędowe pismam urzędowym i naprawdę nie widzę powodu dla którego trzeba przygotowywać odzielne standardy metadanych dla dokumentów w teczkach, ich skanów i dokumentów "born digital". Wg mnie KAŻDA kopia (czy mikrofilmowa, czy elektroniczna) powinna być powiązana z oryginałem w JEDNYM systemie infromatycznym , a tworzenie oddzielnych systemów do skanów mikrofilmów itd to kompletne nieporozumienie. Właśnie usłyszałem o kolejnym projekcie 6UERamowym "EURYDYKA" w którym zamierza sie zaskanować i udostępnić na www ileś tam waznych dokumentów hitorycznych. Oczywiście w ramach projektu powstanie osobny system do zarządzania tymi skanami. I znów wydamy pieniądze na system który będzie opisywał ... kopie. A oryginały będziemy mieli opisane gdzie indziej i np zgodnie z ISAD. I konia z rzędem temu kto potem te infromacje ze sobą połaczy.
linia podziału powinna być wyznaczona w innym miejscu Warto zauważyć że nie ma żadnego "gotowca do wdrożenia". Czyli wszytkiego w jednym. Warto zwrócić uwagę że z jednej strony mamy matadane techniczne dla cyfrowych obrazów nieruchomych, a zdrugiej strony standard "do wszystkiego".  I informacja się rozłazi. Dlaczego nie zastanowić się nad standardem dla fotografii po prostu, bez względu na to czy jest ona cyfrowa czy nie? Taki kierunek przyjęto w projekcie SEPIA co doprowadziło do standardu SEPIADES.
Co nie znaczy że dla obrazów ruchomych nie mamy osobnych projektów PRESTO, FIRST, COLLATE itd. I tak każdy sobie rzepkę... Aha, UE wlaśnie kombinuje, że kolejny standard wypracują filmoteki narodowe specjalnie powołane we wszytkich krajach Unii (ma być taka dyrektywa).
No właśnie, pracowałem parę lat w telewizji. I wiem ile się trzeba namęczyć żeby zebrac do kupy informację o jednej i tej samej audycji znajdującej się na kolejnych wprowadzanych do produkcji nośnikach. Np taki łańcuszek 16mm-2"-1"-Umatic-Betacam SP-Digital Betacam-DVC PRO. Oczywiście większość przegrań wykonan była z pierwotnego filmu 16mm. Niestety potrzeby programowe zawsze były przez potrzebami archiwalnymi i nośniki mnożyły się się w redakcjach jak króliki, Nie byłoby w tym nic złego gdyby następowało to za wiedza archiwum, a kolejne kopie byłyby traktowane jako integralna część "paczki" z jedną audycją. Ale tak nie było. Podejście "nośnikowe" wspomagał jescze ksiągowośc któa musiała rozliczyć każdy nośnik jako osobny środek.  Redaktor nie miał czasu zajmowac sie takimi duperelami. Co ważne najpierw rejestrowano nośnik (taśmę) a potem coś na nią nagrywano. .. Tak więc nie można było zapisać infromacji o nagraniu podczas rejetracji taśmy bo go tam jeszcze nie było. Oczywiście co zapisywano na taśmie zapisywano tylko że nie w archiwum ale w redakcji. No i po paru latach powstał taaaaki bałagan.
A dlaczego? Bo:
było podejście "nośnikowe" (opisywany nośnik a nie informacja)
było wiele miejsc opisywania tego samego...

Dla ewentualnych obrażalskich: rzecz dotyczy prawie wszystkich telewizji (nie tylko TVP)

Po co to piszę? Bo sytuacja w której osobne systemy (a nawet standardy!) do materiałów tradycyjnych osobne do mikrofilmów, osobne do skanów, osobne do udostępniania bardzo przypomina tę z telewizji.
Znów potrzeby udostępniania będą ważniejsze od potrzeb zabezpieczenia i pełnego opracowania. Znów powstanie łańcuch niepowiązanych ze sobą egzemplarzy tego samego.

Wracając teraz nauczania. Znów zgadzam się ze Scalarvectorem że potrzebne jest dobre i nowoczesne szkolenie archiwiwstów. Powiem więcej - takiego w tej chwili nie ma, bo nie ma komu uczyć. KAdra profesorska zajmująca się archiwistyką nie ma zbyt dużego pojęcia o nowych technologiach. I nie chodzi tu o to żeby uczyć szczegółowo jak się otagowuje informację w EAD żeby było zgodnie ze standardem. NIe chodzi to w jaki sposób pakowane sa metadane techniczne w MPEG21. Chodzi o to żeby było wiadomo do czego co wymyślono a niekoniecznie jak to jest dokładnie zorganizowane. Mnie nie obchodzi jak jest zbudowany silnik samochodu - obchodzi mnie jak nim jeździć, ile pali, jaki ma osiągi, ile osób mogę przewieźć i jak sie go obsługuje. I mam gdzieś jak ta elekronika w nim działa.
Byłoby miło żeby ludzie wiedzieli PO CO są takie rzeczy jak:
EAD
MOREQ,
DACS
ISAD
DUBLIN CORE
OAI
METS,
ONIX
MPEG4
MPEG21
SAM
SEPIADES
itd..
Nie dokładnie się na tym znali ale wiedzieli w jakim celu wymyślono EAD czy DC
Wg mnie zbyt często na ważnych konferencjach rzuca się fachowymi skrótami, a nawet dochodzi do tego że mówi się o "wdrożeniu EAD". Niezaz próbowałem ludziom wyjaśnić że możaliwe jest kodowanie do EAD "on the fly" i że z tego samego systemu można "wystawić dane" do DC itd. itp.
I po to jest potrzebne szkolenie dla archiwiwstów. Żeby wiedzieli czego w ogóle można wymagać od informatyzacji.

Kazimierz Schmidt:
Oczywiście poprzedni post w roli gościa to ja...
tylko że jakoś mnie wylogowało po drodze jak pisałem

pozdrawiam
ks

Justyna Adamus:
Witam serdecznie!
Hm...skrypt na temat programowania obiektywnego dla studentow archiwistyki? Widać Mr Scalavector bardzo chce utrudnić życie biednym studentom. Kształcenie archiwistów powinno jak najbardziej obejmować problematykę współczesnš, zwišzanš z technologiami informacyjnymi, jak też standardy opisu i zarzšdzanie dokumentacjš szczególnie dokumentacjš elektornicznš, jednak nie chyba nie za głęboko informatykę.
Myœle też, że wykorzystanie informatyki w zarzšdzaniu tradycyjnš dokumentacjš to pomysł nieco spóŸniony. Rozumie ze ma Pan na myœli tradycyjne zarzšdzanie aktami takie, o którym pisał wspomniany przez Pana znakomity historyk i archiwista Tadeusz Grygier. Oprócz terminologii, sięgnęłam też po prace nt zarzšdzania aktami, sš niezwykle trafne i nowatorskie, ale to lata 70. 80. i odnosi się to oczywiœcie do archiwów tradycyjnych. W ramach wdzęcznoœci za wskazanie cennych Ÿródeł na temat terminologii (naprawde mi pomogły) postaram się przekonać do tego jak istotne jest kształcenie w zakresie zarzšdzania e-aktami w archiwum wirtualnym, a nie tradycyjnym. Doskonale wiemy że przerobienie papieru na postać elektronicznš w archiwach jest niemożliwe (w chwili obecnej), ale wiemy też, że coraz powszechniej rozwijane sš funkcje e-urzędu (BIP), mamy projekt Wrota Polski, który jest realizacjš zaleceń Unii Europejskiej ogłoszonych w programie eEurope 2005 i eEurope 2010 i dotyczy rzšdu i urzędu elektronicznego w Polsce, ma na celu umożliwienie realizowania podstawowych spraw urzędowych on-line przez całš dobę, siedem dni w tygodniu. Mamy też ustawę o podpisie elektronicznym, na który zwyczajnie nas nie stać :) i dla osób słabo władajšcych komputerem to czarna magia itd.,Ale wiemy doskonal, że mimo, iż dla realizacji pełnych usług elektronicznych urzędów niezbędne bedzie umożliwienie szerokiego stosowania podpisu elektronicznego, jak też rozwišzanie problemu wnoszenia opłat skarbowych przez Internet (tzw. cyfrowe znaczki skarbowe), zachodzi już potrzeba archiwizacji dokumentów elektronicznych oraz organizacji i przechowywania elektronicznych akt. Tak więc najważniejszym zadaniem przed którym stoimy to archiwizacja dokumentów elektronicznych i to powinien być temat przewodni dla rozwoju współczesnej metodyki archiwalnej, czyli okreœlenie wymagań i zaleceń dla nowej organizacji, porzšdkowania, magazynowania, wyszukiwania i udostępniania oraz brakowania e-dokumentów. To jakby odnosi się do przedpola archiwalnego, ale metodyka ta powinna też zmienić znacznie tradycyjnš pracę archiwalnš, kształt ewidencji i pomocy archiwalnych, ale dużo by o tym pisac i przekonywać... Natomiast zarzšdzanie wiedzš z archiwistyki... wydaje mi się, ze sš ku temu odpowiednie narzędzia tylko trzeba je umiejętnie wykorzystac, chociażby niniejsze forum na którym jest kilka ciekawych tematów do dyskusji, także dla studentów,
Rozumiem ze chodzi o pewne zorganizowane i uporzšdkowane Ÿródło wiedzy na temat archiwistyki, tylko pytanie kto je wypełni treœciš i to na tyle prawdziwš by było to Ÿródło wiarygodne i tym samym spełnaiło cele edukacyjne. Ja raczej optowałabym za czasopismem elektronicznym o tematyce archiwalnej o charakterze popularnonaukowym i co najmniej miesięcznikiem, to na pewno wypełniło by pewnš lukę i przyspieszyło rozwój "myœli archiwalnej".
Œrodowisko archiwalne jest niewielkie, materiałów edukacyjnych mamy sporo (widziane okiem bibliotekarza i miłoœnika Internetu:)), niestety większoœć obcojęzycznych, natomiast użytkownicy archiwów i ich potrzeby informacyjne to dopiero wyzwanie!!! Oczekujš Oni Ÿródeł informacji odpowiednio przetworzonych, tak aby łatwo i szybko do nich dotrzeć, często nie będzie miało znaczenia czy to oryginał czy kopia. Dostęp do tych Ÿródeł to oczywiœcie rola archiwisty, ale też informatyka. Ja jednak, jako bibliotekarz i trochę archiwista stanowczo protestuje, aby łšczyć informatyka i archiwistę w jednej osobie. Myœle że ten mega mózg nie byłby dobry ani w jednym, ani w drugim (no chyba ze naprawde mega mózg). W Polsce komputeryzacja archiwów została przeprowadzona głownie przez archiwistów informatyków i mamy efekty w postaci archiwalnych baz danych, oczywiœcie bardzo potrzebnych i spełniajšcych wiele funkcji informacyjnych, ale jeœli ktoœ wie jak wyglšda praca przy użyciu systemu zintegrowanego (np. zintegrowane systemy biblioteczne) to ma zapewne podobne odczucia co ja....
Co do dzielenia się wiedzš przez samych uzytkowników materiałow archiwalnych, czyli naukowców, to jednak dorobek naukowy jest przez nich liczony na strony tradycyjnej publikacji i najlepiej w "czymœ" typowo naukowym (okiem młodego naukowca :) tym bardziej w przypadku historyków, dla których wiedza nie musi rozwijać się tak szybko jak powiedzmy w naukach œcisłych (tu zaliczyłabym w pewnym sensie naukę o informacji archiwalnej, której przydało by się  trochę przyspieszenia, własnie - naukę o informacji archiwalnej a nie informatykę archiwalnš!!! i to nie tylko kwestia nazewnictwa).

W pełni zgadzam się z tym, że archiwista powinien wiedzieć co moze osišgnšć dzieki informatyzacji i wybrac co mu jest potrzebne, czyli umieć okreœlić jakie narzędzia musi mu oferować system komputerowy w archiwum, jakie zadania i funkcje ma ten system spełniać itd. Nie wiem jak w tym zakresie kształci się u nas archiwistów, ale jestem ciekawa czy  œwieżo wyedukowany archiwista lub student archiwistyki umiałby okreœlić potrzeby i wymagania dla systemu archiwizacji e-dokumentów, czy systemu zarzšdzania elektoroniczymi aktami, bo to przede wszystkim powinni umiec archiwiœci - nazwać rzeczy po imieniu i stawiać wymagania informatykom. Ale najpierw oczywiœcie muszš miec  pienišżki :)
Pozdrawiam!
justyna

Kazimierz Schmidt:
te pieniążki to mają mieć archiwiści czy informatycy? :)
Oczywiście domyślam się, że chodziło o środki na inwestycje, ale tak sympatycznie i pięknie zabrzmiało...

Kwestia inwestowania w informatyzację to w ogóle zagadnienie samo w sobie. Próbowałem zwrócić na to uwagę w poście "ile powinno być archiwów elektronicznych".  Informatyzując, bardzo łatwo można zdublowac sprzęt, kadry i wykonywane czynności we wszystkich archiwach i bibliotekach, ale czy trzeba?
Zupełnie naturalne jest że zarówno biblioteka w X i biblioteka w Y chcą mieć "własne" systemy informacyjne. Oznacza to także własne kadry informatyków, własne serwery dostępowe, macierze dyskowe, biblioteki taśmowe z danymi itp. itd a im bezpieczniej =tym drożej. W zdecydowanej większości przypadków księgozbiór biblioteki w X i biblioteki w Y pokrywaja się w 50% (a może więcej). Załóżmy że obie biblioteki mają już te systemy i mogą dane o zasobie "wystawić" do Internetu. Oczywiście robią własną stronę OPAC-ową. Tylko że dziś Internauta nie potrzebuje już informacji że biblioteka w X MA taka a taką pozycję. To za mało. On potrzebuje ją przeczytać. Poza tym samotna biblioteka dziś nic nie znaczy - dopiero w sieci bibiotek siła. Oczywiście i biblioteka w X i w Y mogą pokazać swoje zasoby za pomocą rozproszonego katalogu KARO, a może w przyszłości "wystawić" swoje dane dla jakiejś żniwiarki (ang. harvester) która pobierze automatycznie dane uporządkowane w standardzie Dublin Core i udostępni w jakiejś światowej sieci. POwstaje pytanie: tylko po co? PO co NAJPIERW opisywac dane w bibliotece X i w Y a potem kombinować jak to połączyć? A może by tak wpisywać od razu tam gdzie należy? Po prostu tak byłoby taniej. Jasne jest że jak biblioteka w X już ma system i sprzęt i informatyków to już wydała pieniążki (publiczne= także moje). Gdyby teraz malutka biblioteka w Z chciała się zinformatyzować to czy musi powtarzać drogę biblioteki X? Czy też mogłaby za dużo mniejsze pieniądze WYNAJĄĆ system już prowadzony przez bibliotekę w X? WYNAJĄC to znaczy nie zainstalowac "u siebie" tylko wynająć pełną usługę outsourceing-ową (obrzydliwe słowo).
Bibliotece w Z wystarczyłoby parę PC-tów, szerokopasmowe łącze Interenetowe i bezpieczne połączenie z biblioteką X. To chyba taniej jak kupować wszystkie "graty" i zatrudniac informatyków.
Czyż wszyscy by na tym nie zarobili?
- biblioteka w X (bo sprzedałaby usługi które i tak wykonuje)
- biblioteka w Z (bo taniej miałaby gotowy, wypróbowany system)
- czytelnik (bo miałby od razu informacje co znajduje się z bibliotece X i Z)
- podatnik (bo mniej środków budżetowych)
Takie coś jeszcze nie było możliwe nawet 3 lata temu (za drogo), ale dziś?

Czy tak samo nie powinno być z archiwami?

Ja uważam że tak, ale nie wiem jak pokonać argument że "nasze zbiory" mają być opisywane "u nas". I że "nasz katalog" nie może zależeć "od widzimisię jakiejś innej biblioteki czy archiwum".

Na koniec przykład "z życia wzięty". TVP (publiczna = czyli też moja) ma nowoczesny system do opisu materiałów audiowizualnych funkcjonujący w archiwum. WFD nie ma takiego systemu (wszystko na kartkach katalogowych). Niestety, zapewne WFD nie dogada się z TVP w kwestii użytkowania tegoż systemu, tylko kupi własny. Efekt? JAk ktoś chce coś znaleźć w archiwach audiowizualnych to musi odwiedzić i TVP i WFD. A przecież gdyby to było w JEDNYM SYSTEMIE to jakiż byłby to zysk dla wszystkich:
- TVP miałaby taniej
- WFD miałaby jakikolwiek system
- dziennikarze mieliby możliwośc jednoczesnego przeszukania obu archiwów
- podniosłaby się częstotliwość przeszukiwania obu archiwów = częsciej wykorzystywano by materiały archiwalne = spadłby koszt ich utrzymania

Proste nie?
Jakby taki pomysł wypalił (projekt zakończyłby się powodzeniem) to dlaczegóż zbiory audiowizualne archiwów państwowych (baaaaardzo nieliczne) nie miałyby być opisane w ten sam sposób? Wtedy wreszcie ktoś by do nich zaczął docierać. A tak? Kto zajrzy do archiwum które ma tyle co nic? A potem moglibyśmy nazwać taki PROJEKT wdzięczną europejską nazwą typu "ARCHVISION" i jeszcze zgarnąc parę euro na "badania naukowe" nad ujednoliconym dla najróżniejszych archiwów szczegółówym standardem opisu. A co naważniejsze sprawdzony w praktyce standardem.

Ale, nie mam złudzeń, że się to uda.
"Dzielenie się informacją? Moją? Nie da rady!"
Choćby wszyscy na tym mieli zarobić...  

Może w archiwach państwowych się uda taki jednolity system stworzyć.

Piszę to nie bez kozery bo Unia Europejska dając pieniązki wyłącznie na projekty wspólne niejako zmusza do współpracy. Tylko jakoś dziwnym trafem realizuje się takie projekty które broń Boże nie stworzą najmniejszego zagrożenia "suwerenności informacyjnej" instytucji.

Ot gdzie pieniążki...

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej