Ludzie tylko wtedy są niechętni nowościom, gdy te nowości zamiast znacząco usprawniać pracę ją utrudniają, albo gdy nowości nie odpowiadają na potrzeby i oczekiwania, albo gdy te nowości nie są dobrze znane, zaprezentowane, poddane pod dyskusję...
Z analizy wszystkich wcześniej publikowanych postów z ostatnich lat na IFAR, wynika, że o te potrzeby nie pytano, że wielu było zainteresowanych, że prosili o dostęp do demo, itp itd. (por. choćby ostatni post Grzegorza).
Można na to spojrzeć też z drugiej strony - o potrzeby pytano, niekoniecznie na iFAR, bo - trochę szkoda - ale stosunkowo niewielka część rzeczywiście zainteresowanych uczestniczy czynnie w dyskusjach na forum. Jakie są oczekiwania - no cóż, to nie będzie jeden głos, raczej wiele. Problem w tym, że toczymy dość burzliwe niekiedy dyskusje we własnym gronie (mówię o AP) i nie wszystko niestety wychodzi na zewnątrz. Miałem ogromną przyjemność być na V zjeździe, miałem równie ogromną przyjemność bliżej poznać część "zosiowej" ekipy i jakoś nie dało się odczuć braku woli współpracy czy niechęci do dyskusji. Wręcz przeciwnie.
Nie chcąc być stronniczym, sam mam kilka uwag i spostrzeżeń, a generalnie przychylam się też do pełnej (w pewnych punktach) implementacji ISADu. Ale to już dyskusja do innego dzialu.
Brakuje tu zdecydowania - wdrażamy, albo nie wdrażamy. Kilka przykładów podał wyżej Rafał.
Mamy alternatywy? Pewnie by się znalazły, ale dałbym sobie głowę uciąć, że byłoby równie dużo uwag, niechęci, podchodów... i znów braku zdecydowania.
Problem dołączania inwentarzy w pdf, czy ich przepisywania poruszony był m.in. na niedawnych Toruńskich Konfrontacjach Archiwalnych. Jeśli nie będzie "wspólnego" stanowiska w tej, jakże drobnej (z pozoru... ech
) kwestii, to jaki jest sens dyskusji o zintegrowanym systemie? Poza tym, przepisywanie inwentarzy wymaga czasu (albo ludzi - stan kadrowy jaki jest, wiadomo... ).
I tak na marginesie, przykład Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu -
http://www.ksiaznica.torun.pl/web/WBP-KK/katalogi/www Zintegrowany Katalog Elektroniczny wdrożony, a równolegle udostępniono skany katalogów kartkowych, które sukcesywnie przenoszone są do systemu ZKE. Rzeczą oczywistą jest to, że wszystkiego od razu zrobić się nie da, ale mamy już narzędzie.
Zastanawiam się, czy gdybyśmy postanowili na pudłach i teczkach naklejać kody kreskowe i zamawiać elektronicznie akta do czytelni lub też zarządzać ruchem tych akt w ramach archiwum, czy to łatwo i przyjemnie obsłużyłaby ZoSIA, czy też trzeba by było zatrudnić nowych ludzi, zapewnić nowe środki finansowe, przebudowywać system, itp. itd.
Jestem prawie pewien, że ZoSIA dałaby radę.
W przeciwieństwie do accessowych baz (mówimy o kodach kreskowych, zamawianiu akt i innych obszarach obsługi pracowni/magazynu łącznie) i tradycyjnych pomocy ewidencyjnych, które niestety przy liberalizacji dostępu do archiwów i rosnącej liczby użytkowników jedynie utrudniają sprawne wykonywanie pracy i odpowiadanie na potrzeby korzystających z zasobu czy oczekujących jedynie informacji. Nie oszukujmy się, ale Access rozwojowy przestał być już dawno temu.