Jestem zdania że warto dyskutować nawet o rzeczach które wydają się nam oczywiste – zbyt często okazuje się bowiem że wcale oczywiste nie są.
Jeśli metodyka ściśle wiąże wstępy do inwentarzy z samymi inwentarzami, to oznacza że winny być tak samo traktowane jak owe inwentarze, czyli jako wynik opracowania akt a nie działalności naukowej. Jeśli umieszczenie wszystkich inwentarzy wraz ze wstępami potraktujemy jako pożądane i docelowe (a też jestem za tym) to z pełnymi konsekwencjami. Moim zdaniem taką konsekwencją będzie też to, że autor wstępu do inwentarza nie powinien próbować równolegle publikować tego tekstu jako artykułu, nawet z jakimiś modyfikacjami. Jakiż to zresztą miałoby sens dla nauki? To trochę tak jakby chcieć publikować ten sam tekst równolegle w dwóch periodykach. Zresztą samo udostępnienie papierowego inwentarza wraz ze wstępem to już jego upublicznienie. Każdy natomiast mógłby przywoływać ten tekst w innych publikacjach, zawsze jednak podając jego źródło, ale to jest kwestia rzetelności naukowca a nie ochrony praw autora wstępu do inwentarza.
Ewentualnego plagiatora wstępu do inwentarza wystarczy zdemaskować, po co próbować się z nim sądzić? W skrajnych przypadkach sprawić by pozbawiono go dyplomu lub tytułu. A jeśli ktoś wpadnie na pomysł by sprzedawać naiwnym rzecz powszechnie dostępną za darmo, to prawo będzie ścigać go jako oszusta-naciągacza a nie plagiatora. I tego właśnie może domagać się archiwum, a nie ochrony jakichś wydumanych praw autorskich. Jeśli komuś zaś przyjdzie na myśl na własną rękę publikować ewidencję zasobu któregoś z archiwów w internecie, to ważne jest tak naprawdę to, że taka publikacja nie będzie żadną informacją nt. zasobu tego archiwum, tj. że archiwum nie ponosi odpowiedzialności za zawartość tej publikacji – innymi słowy taka publikacja będzie po prostu bezużyteczna.