Co do kursów i techników-archiwistów, to oczywiście oni nam historykom nie mogą się zbytnio podobać, bo w końcu są konkurencją i psują rynek.
Ale jeśli spojrzeć na sprawę z większego dystansu, to czy do zrozumienia obiegu dokumentacji i stosowania w praktyce instrukcji archiwalnej naprawdę są konieczne studia historyczne?
Ja wiem, że dzisiaj na każde, nawet szeregowe, stanowisko jest wymagany dwudziestolatek co najmniej z dyplomem magistra, biegłą znajomością języków i 10-letnim doświadczeniem (1300zł i umowa o dzieło, bo mam już Ukraińców na twoje miejsce
), ale... dzisiejsza rzeczywistość to przecież czysty absurd
Powiem tak: w normalnym kraju - i tego wyrażenia będę jeszcze używał - ten zawód powinien być wykonywany głównie przez techników i ludzi po kursach, natomiast studia historyczne powinny być dla takich, którzy chcą awansować powyżej szeregowych stanowisk tam, gdzie wiedza o historii jest rzeczywiście konieczna.
Z kolei na kierunek historia powinni być przyjmowani wyłącznie ludzie legitymujący się posiadaniem wyuczonego zawodu - np. archiwisty. Wyjątkiem mogłaby być specjalizacja nauczycielska, ale tu trzeba by było wprowadzić restrykcyjne limity aby uniknąć nadprodukcji absolwentów i psucia rynku pracy. Plus trudne egzaminy wstępne jako oczywistą regułę.
Co do nauczania archiwistyki na studiach historycznych, to powinien to być kurs nakierunkowany na archiwoznawstwo i kształcenie przyszłego
badacza-użytkownika archiwów, a nie ich pracownika.
Ja bym to widział w ten sposób. Zapraszam do dyskusji