Internetowe Forum Archiwalne > Udostępnianie

metryczki

(1/7) > >>

Bogusława Deryło:
To może na początek dyskusja na temat metryczek (druk NDAP-9).
Jestem za tym, by je zlikwidować.
- wypełnianie ich przez użytkowników nie ma żadnego praktycznego uzasadnienia; "historię" udostępniania jednostki można sobie prześledzić w SUMIE;
- większość użytkowników wypełnianie metryczek uważa za stratę czasu i dodatkową uciążliwą "biurokrację" i albo nie wypełnia ich specjalnie albo o tym zapomina; (komuś, kto przegląda 120 ksiąg USC dziennie to nawet się nie dziwię - też by mi się nie chciało do każdej wpisywać :))
- archiwista ma dodatkową pracę przy wypisywaniu metryczek i potem przy kontrolowaniu, czy użytkownik się wpisał (i oczywiście, czy nie wyrwał jakiejś kartki  ;));
- jest to dodatkowy koszt funkcjonowania archiwów;

Czy ktoś wie, w jakich jeszcze krajach są w aktach metryczki?



 

luke:
Witam,
ostatnio widziałem w jednym z wileńskich archiwów.
Poza tym są jeszcze obecne np. w Bibliotece Narodowej, Dział Zbiorów Specjalnych. Osobiście wpisałem się do ponad 100.
pozdrawiam

Hanna Staszewska:
Po co właściwie użytkownicy wypełniają te metryczki?

Robert:
No właśnie, po co?

Będąc sam w pracowni nie jestem w stanie kontrolować czy użytkownik wypełnił metryczkę, czy nie. W moim przypadku problemem jest ilość udostępnianych akt (na marginesie, w tym roku zbliżam się już do 7000 j.a.), do tego cała ewidencja - SUMA, zgłoszenia użytkowników zasobu, plus czuwanie nad prawidłowym wypełnianiem rewersów, z czym problemy i tak są, i będą nadal...cóż.
Co mamy w metryczkach? Temat, podpis i datę. W zasadzie to samo zawiera zgłoszenie użytkownika, a tym samym wpis w bazie SUMA. Pytanie czemu ma w tej sytuacji służyć wypełnianie metryczek skoro i tak wiadomo kto, kiedy i w jakim celu korzystał z danej jednostki? O ile oczywiście temat pracy użytkownik ujął w zgłoszeniu. A nie musi.
I tu kolejny problem: temat pracy. Zgłoszenie użytkownika zasobu (NDAP-6) traktuje tę informację jako dobrowolną. Dochodzimy do pewnego paradoksu: metryczki mają być wypełniane, temat pracy i charakter badań w zgłoszeniu podaje się dobrowolnie (coma przełożenie na bazę SUMA) i tu znowu - przy sprawozdaniach rocznych wymagane jest zestawienie statystyczne obejmujące charakter badań. Jeżeli miałoby to być tylko orientacyjne, to jaki jest w tym sens?

Generalnie można powiedzieć, że obarczeni jesteśmy kilkukrotną ewidencją tego samego: zeszyt udostępnionych jednostek, rewersy (przechowywane przez rok), zgłoszenia użytkowników, baza SUMA i metryczki właśnie.

Stary fartuch:
Metryczki są we wszystkich krajach byłego Bloku - to fakt. Jak na Zachodzie - nie wiem. W zamierzeniu miały stanowić dodatkową formę zabezpieczenia udostępnianej dokumentacji i sprawowania kontroli nad procesem udostępniania. Było to istotne w czasie gdy na korzystanie z akt otrzymywało się "zgodę" i dotyczyła ona tematu i konkretnych zespołów. Dzięki zapisom w metryczkach można było skontrolować prawidłowość działania udostępniającego jak i korzystającego - w założeniu oczywiście, bo chyba nikomu nie chciało się tego robić.

Napiszę co wiem i co mnie się (dawnymi czasy) zdarzało.

- Zdarzali się (kiedyś - bo teraz to już chyba nie) promotorzy i recenzenci prac którzy z ich wykorzystaniem sprawdzali czy rzeczywiście dany autor osobiście korzystał z materiałów o których pisze.
- Zdarzały się przypadki, kiedy korzystający z zapisów metryczki "namierzał" innych badaczy tego samego zagadnienia.
- Zdarzały się przypadki namierzenia wandala - bo fakt czy ktoś dokonał wpisu łatwiej jest skontrolować niż ilość stron w zwracanej teczce - nawet jak "mleko się wylało" - można było wiedzieć na kogo mieć baczenie.
- Zdarzali się korzystający odmawiający wpisania się do metryczki bo "to narusza ich godność i prywatność oraz ustawę o ochronie danych osobowych" - tłumaczyło się wtedy, że samo imię i nazwisko to nie są dane osobowe w rozumieniu ustawy. Zdarzały się tez odmowy "przecież tu nic ciekawego dla mnie nie było".
- Zdarzali się też korzystający robiący to z zadowoleniem i słowami "może nic nie napiszę - ale że tu byłem to na tej metryczce będzie trzymać do końca świata".

Żeby było jasne - nikogo z powyższych nie oceniam - konstatuję fakt zaistnienia typów zachowań.

Moim zdaniem - jeżeli mam głosować - byłbym za utrzymaniem metryczek - może budzić wątpliwość utrzymanie ich w aktach stanu cywilnego i aktach notarialnych. Sposób i zakres wykorzystania tej akurat dokumentacji nie uprawniają do podnoszenia części powyżej wskazanych uwarunkowań ale i tu pełnią one swoistą rolę "zabezpieczającą". (Przy udostępnianiu mikrofilmów metryczek nikt nigdy przecież nie wymagał).
I jeszcze jedno - metryczka od kilku dekad stała się częścią procedury (rytuału) korzystania z oryginalnego źródła - w pewnym sensie okazaniem mu szacunku (bo uprawnienie jakiejkolwiek nauki ma jednak także wymiar niematerialny). Oczywiście nie wszyscy tak do tego podchodzą ale wielu - tak. Jestem za utrzymaniem metryczki nawet gdyby dalsze dochodzenie źródeł pochodzenia metryczki miało wskazać jej nieprawe "radzieckie i ubeckie" pochodzenie (co prawdopodobne choć zdaje mi się, że gdzieniegdzie istniały takie "kontrolki" jeszcze przed 1939 r.).
Dzisiaj gdy są bazy danych, telewizje przemysłowe i setki innych zabezpieczeń oczywiście można się zastanowić czy jeszcze jest sens to rozwiązanie utrzymywać.
Ale powyższe trzeba też brać pod rozwagę. Czyli jestem za metryczką, ale godzę się z możliwością bycia przegłosowanym.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej