Dostrzegam, że dotykamy szerszego problemu. Z jednej strony na bieżąco przejmowane materiały archiwalne z tzw. przedpola są już po selekcji, więc - założyć można - że nie powinny być już poddawane brakowaniu. Ale z drugiej - przejmowaliśmy dokumentację w różnych okresach historycznych. Chciałabym tylko przypomnieć zalecenia dla archiwów państwowych wydawane w latach 50-tych i 60-tych (por. Zbiór przepisów archiwalnych NDAP..., Warszawa 2001), z których między innymi wynikało, że w sytuacji likwidacji jakiejś jednostki archiwa powinny przejmować jej dokumentację do dalszego przechowywania, bez względu na to czy stanowiła materiały archiwalne (w obecnym rozumieniu) czy nie. Kolejny przykład to reforma terytorialna i administracji w latach 70-tych, kiedy też przejmowano akta nie analizując ich wartości. Inna kwestia to przejmowanie darów w stanie nieuporządkowanym, bez ewidencji. Trudno to nazwać przedpolem i trudno darczyńcę zobowiązać do prawidłowej selekcji i opracowania przed przekazaniem do AP.
To co przedstawiłam jest chyba dobrym argumentem na to, by zachować możliwość brakowania w ramach zasobu własnego. Podkreślam słowo "możliwość" a nie "mus" !
Odmienną kwestią jest jednak pytanie, czy rzeczywiście warto wszczynać całą proceudrę brakowania, gdy chce się zniszczyć jedynie 2 cm w jednym zespole archiwalnym?
Bardzo boję się słów "szybkie opracowanie" w archiwach. Przykłady takiego opracowania mieliśmy w latach powojennych w ramach pięciolatek
Nie oznacza to jednak, że można przeciągać w czasie opracowanie, jak mieliśmy tego przykłady w przeszłości. Wydaje mi się jednak, że to nie procedura brakowania miała najistotniejszy wpływ na spowalnianie opracowania
Myślę, że istotą jest zmiana sposobu myślenia przez archiwistów, tak by nie uzależniali udostępnienia zasobu od jego opracowania. Jedno drugiemu przecież nie przeszkadza.