Odkopuję stary wątek z czeluści ifarowych, bo ostatnio zaczęły mną targać metodyczne wątpliwości w temacie jak w nazwie wątku.
5 lat temu pisałam to co można przeczytać wyżej, twardo broniłam zespołowości, ale...
ale chyba pora na rewizję poglądów.
I tak zostałam rewizjonistką.
Niżej cytat z wątku o retrokonwersji:
Na ogół jednak ZoSIA sprawia, że czas poszukiwania odpowiedzi na pytanie, "gdzie [w którym zespole] znajdę plan Pcimia Dolnego?" skraca do minimum
Bo tak naprawdę kwestia, w którym zespole akt się coś znajduje, to jest informacja istotna i ważna dla nas - pracowników obsługi, archiwistów, magazynierów, skanerzystów, żeby poprawnie zamówić akta z magazynu. Użytkownika interesuje tylko to, by jak najszybciej i jak najprościej dotrzeć do poszukiwanych informacji. I od tego jest retro-konwersja... by to ułatwić. Ale co ja tu tłumaczę oczywiste oczywistości
Widzicie co za herezje ta Zośka wypisuje? I w dodatku prowokuje, że to oczywiste oczywistości.
Myślę, że faktycznie zbliżamy się do momentu, kiedy zespół będzie ważny dla nas, archiwistów, bo przecież zasób w archiwum musi mieć jakiś porządek.
Ale dla użytkowników? Przypominam, że miliony naszych użytkowników w ogóle w archiwum się nie pojawiają, oni szukają informacji w Internecie, a tam nie trzeba znać hierarchicznego porządku archiwalnego.
I myślę, że nasze bajania o znaczeniu zespołu, kontekstu i wiarygodności to zaklinanie rzeczywistości.
Piszę to z pełną świadomością, bo sama takie bajania propagowałam.
Tak naprawdę liczy się opis archiwalny i jego dostępność w Sieci. PS1. Oczywiście będą użytkownicy, dla których ten hierarchiczny opis jest ważny, ale to zdecydowana mniejszość.
PS2.
Cytat: Andrzej Choniawko w Listopad 10, 2011,
Szkoda tylko, że nieco odmiennego zdania są użytkownicy. Odsyłam w tej kwestii do pracy J. Adamus-Kowalskiej "System informacji archiwalnej w Polsce", Katowice 2011 r. Na s. 87 tejże czytamy m.in.: "Przeprowadzone w archiwach analizy potrzeb informacyjnych użytkowników wykazały, że zasada stosowana w archiwach dotycząca przynależności zespołowej i grupowania akt w obrębie zespołów archiwalnych, nie jest przydatna w poszukiwaniach archiwalnych".
Bardzo jestem ciekawa, jakie to archiwa i jacy użytkownicy zostali poddani analizie...
No i przede wszystkim ciekawe byłoby poznanie metodologii tych badań...
I jeszcze jedno: czy wyjaśniono użytkownikom, co otrzymają zamiast "archiwalnej ortodoksji"...
Tak zastanawiałam się w tym wątku 5 lat temu. Pozwolicie, że sama sobie po 5 latach odpowiem: użytkownicy otrzymali dane w Internecie i wyszukiwarkę internetową. I to większości wystarcza.
PS3. Oczywiście 5 lat temu Pan Andrzej pozamiatał, teraz to widzę:
Aby dyskusja wokół pytania "Czy zespół archiwalny jest potrzebny" nabrała rumieńców należałoby je zrelatywizować przynajmnie w kilku płaszczyznach. Przede wszystkim odnieść je do przyszłości. W końcu (nie mam tu na myśli końca XXI wieku) archiwistyka polska zacznie bez oglądania się na sankcjonowane przepisami scholastyczne dogmaty czerpać pełnymi garściami z możliwości, jakie daje technika komputerowa. A dla wyszukiwarki komputerowej dokunującej kwerend na poziomie tytułu jednostki, czy też obiektu jest doskonale obojętne w jakim towarzystwie (czyt. zespole) znajduje się dana jednostka czy obiekt. Czy znalazła się tam zgodnie z posznowaniem zasady proweniencji czy też nie. Badacza jednako ucieszy każda okoliczność, byle tylko mógł szybko dotrzeć do interesujących go informacji. Czas obecnie tracony obecnie na dywagacje nad ustalaniem przynależności zespołowej takich czy innych akt i będących ich pochodną różnej maści przesunięć można by ze znacznie większym pożytkiem dla badaczy wykorzystać na przyśpieszenie procesu wprowadzania książkowych inwentarzy archiwalnych do baz komputerowych nie mówiąc o roszerzeniu ciągle incydentalnej praktyki opisu jednostek na poziomie obiektów.
Mistrz!